Reading Online Novel

Inkwizytor(129)







CZĘŚĆ CZWARTA





SABAT CZAROWNIC





XX

JARZMO



53





Na Morzu Śródziemnym szanowano jeszcze moją godność inkwizytora i mimo uwięzienia w kajucie miałem do dyspozycji wszelkie wygody, na które nie mogą liczyć inni oskarżeni; na przykład papier do pisania, pióra i atrament oraz posiłki takie same jak w mesie oficerskiej. Była szara, zimna jesień i tęskniłem do wiosny oraz lata, które po raz pierwszy spędziłem na obczyźnie.Dwudziestego września w genueńskim porcie czekała już na mnie legacja z Rzymu. Kapitan Martinez wręczył im pismo od nuncjusza papieskiego z Sewilli, na mocy którego zostałem przekazany kościelnej jurysdykcji Stolicy Apostolskiej, czyli de facto kardynałowi Iulianowi. W Rzymie stracę wszelkie przywileje, zostanie mi tylko szara monotonia odosobnienia w wilgotnej celi i skowyt bólu. Już nie będę widzem ani sędzią, lecz przestępcą. Droga do Rzymu zajęła nam dwa dni i przez ten czas myślałem z rozdzierającym żalem tylko o jednym: o tragicznej śmierci ojca Piera Del Grandę. Właśnie dowiedziałem się, że został zamordowany i że zbrodnia ta wywołała wielkie poruszenie w Genui, potęgując konflikt między kapucynami i dominikanami, którzy nawzajem się o nią oskarżali. Popadłem w ogromne przygnębienie. Mój ukochany mistrz nie żyje. Straciłem przewodnika, ojca duchowego, główną przy-





373





czynę życzliwości dla Corpus Carus. Byłem przekonany, że to właśnie Del Grandę był Wielkim Mistrzem bractwa, choć nikt nie chciał mi tego powiedzieć wyraźnie. Nie miałem żadnych wiadomości o Tamim i Xanthopoulosie. Znajdowałem się w Rzymie, a nie mogłem zobaczyć Raffaelli… Co ona sobie o mnie myśli? Uznała, że nie żyję… czy że ją porzuciłem? Odcięty od świata zewnętrznego, mogłem tylko czekać na wysłannika kardynała. Ale nikt nie przybył.Zaczynał się drugi dzień mojego przymusowego pobytu w więzieniu Świętego Oficjum, kiedy wczesnym rankiem wtargnął do mojej celi kardynał Vincenzo Iuliano. Był sam, ubrany na czarno, jak przystoi inkwizytorowi, i tylko wspaniały srebrny krucyfiks na piersi, zawieszony jak zwykle na grubym łańcuchu, rozjaśniał tę czerń. W jego oczach zabłysła na chwilę paradoksalna mieszanka dobroci, złości i zaciekawienia. Superior Generalny Inkwizycji pierwszy przerwał milczenie:

–Wielce rozczarowałeś mnie swoimi postępkami, bracie DeGrasso. Jesteś zdrajcą, sprawiłeś Ojcu Świętemu przykrość nie do naprawienia. Muszę jednak przyznać, że mnie to nie dziwi, bo już jakiś czas temu straciłem do ciebie zaufanie, zwłaszcza po twojej wizycie u tego kapucyna Del Grandę, niech spoczywa w pokoju.

–To dlaczego, eminencjo, wysłaliście mnie w tę podróż? Po co było powierzać mi tę misję, skoro uważaliście mnie za członka Corpus Carus:

–To nie ja cię wybrałem, Angelo, tylko Ojciec Święty, za radą swego astrologa – powiedział Iuliano.

Rzeczywiście, już raz mi o tym mówił w katedrze Świętego Wawrzyńca, ale to było tak dawno…

–Wobec tego nie ponosicie żadnej odpowiedzialności za moje czyny – odparłem, a kardynał wlepił we mnie badawczo swe niebieskie oczy.





374





–Interesuje mnie tylko jedno: co takiego się stało, że uwolniłeś heretyków i zostawiłeś im księgi? Co cię do tego przywiodło? Jeśli w ogóle istnieje na tej ziemi jakiś poważny powód tak żałosnej decyzji… – rzekł Iuliano i zamilkł w oczekiwaniu na odpowiedź.–Zawsze jest jakiś powód, czcigodny ojcze generale. Wystarczy umieć czytać między wierszami.

–Bracie DeGrasso, darujmy sobie erudycyjne wywody i zagadki. Faktem jest, że sprawa niezwykłej wagi pozostała nierozstrzygnięta. Tak dłużej być nie może, dlatego tu jestem. Wiem, że to nie miejsce ani chwila na spowiedź życia, ale radzę niczego nie ukrywać, bo od tego zależy teraz twoje życie. Od twoich słów i mojej wyrozumiałości. Mogę okazać ci łaskę, jeśli się postarasz.

–Znam swoje prawa, ojcze generale.

Kardynał długo smakował swój komentarz, zanim go wypowiedział, jak gospodarz, który patrzy z dumą na tuczonego indyka, zanim utnie mu głowę.

–Wiesz, co ci powiem, DeGrasso? Jesteś demonem, groteskową i niegodziwą kreaturą, która pracuje dla Antychrysta, broniąc wrogów Kościoła. Jest w tobie pycha opętanego. Wpadłeś w ręce inkwizycji, ale wszak sam najlepiej wiesz, jakie mogą mieć prawa ludzie pozostający na łasce lub niełasce doktorów Kościoła. Więc lepiej się zastanów – powiedział Iuliano, delektując się swymi słowami.

–Tuszę, że nie przyszliście tu tylko po to, by wyzywać mnie od pomocników Antychrysta – odparłem cicho. – Więc czego tak naprawdę ode mnie chcecie, dostojny księże kardynale?