Inkwizytor(132)
–Tak, proszę pana – odpowiedziałem pokornie.
–To dobrze. Kto mi przyniesie pieniądze? – spytał ten łotr.
–Jestem z Genui, proszę pana. W tym mieście nie znam nikogo – skłamałem.
380
Mógłbym poprosić Tommasa… Albo Raffaellę. Ale za nic w świecie nie chciałem wplątywać ich w moją niedolę.–Popracuj głową i wymyśl, skąd wziąć trochę złota, bo inaczej wykończą cię biegunki albo umrzesz na dżumę, kiedy zaczniesz żreć szczury!
Gdyby strażnik w moim genueńskim klasztorze był takim grubianinem, tyranem, złodziejem i łajdakiem, kazałbym mu siedzieć na śniegu tak długo, aż jądra skurczyłyby mu się do rozmiaru dwóch oliwek… Próżne marzenie, bo dobrze wiedziałem, że on tu rządzi. Próbowałem coś zjeść, ale za każdym razem gdy wkładałem łyżkę w to paskudztwo, zbierało mi się na wymioty. Zrezygnowałem z dalszych prób, gdy w którymś momencie zobaczyłem na łyżce długi i poskręcany włos. Wolałem już raczej pościć, zresztą nie miałem innego wyboru. I tak zaczęła się męczarnia.
–Masz wizytę – warknął strażnik. Zaczynało się zmierzchać. Usłyszałem, jak odsuwa rygiel, zanim otworzył drzwi. – Dziwne, że ci na to pozwolono. Masz swój szczęśliwy dzień. Korzystaj!
Gość nieśmiało przekroczył próg ciemnej celi. Strażnik zamknął drzwi i zostawił nas samych. Miałem przed sobą Raffaellę D'Alemę. To była ta wizyta, o której mówił Iuliano. I pomyśleć, że tak bardzo chciałem ją chronić, choć umierałem z tęsknoty, żeby zobaczyć moją ukochaną. Teraz stała przede mną: taka młoda i taka dzielna…
Mieliśmy się spotkać kilka miesięcy wcześniej, tak jej obiecywałem, ale nie robiła mi z tego powodu wyrzutów. W jej oczach tkwiło nieme pytanie, a rysy twarzy nie były już tak dziewczęce jak wtedy, gdy oddawała mi się bezwarunkowo. Teraz była bardziej kobieca i bardzo podobna do matki. Linie ciała również świadczyły o dojrzałości. Patrzyła na mnie w milczeniu, nie wiedząc, jak się zachować. Podbiegłem do niej, uściskałem, pocałowałem, jakby to był ostatni pocałunek w moim życiu.
381
–Raffaella, mój aniele, moja miłości… Co ty tu robisz? Nie chciałem, żebyś oglądała mnie w takim położeniu. Nie chciałem cię narażać na kompromitację… Mój Boże! Raffaella! – szeptałem do ucha i przywierałem do niej całym ciałem.–Co ci się stało? – spytała Raffaella cieniutkim głosem.
–To zbyt skomplikowane i długo by opowiadać… Nie mówmy o tym. Czekałaś na mnie?
Uśmiechnęła się, powstrzymując usilnie łzy wzruszenia.
–Przez cały czas.
Wciąż trzymałem ją w objęciach, ale już spokojniej. Potrzebowaliśmy rozmowy. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na więzienne wyrko. Usiedliśmy obok siebie. Spojrzałem jej w oczy i znalazłem to, czego tak bardzo potrzebowałem: doskonałe schronienie. Raffaella pieściła moje włosy i głaskała po twarzy. Bóg jeden wie, o czym wtedy myślała, lecz ja widziałem w niej anioła, który przybył, by wyrwać mnie z otchłani piekielnych.
–Chciałem wrócić na wiosnę, ale wszystko się pomieszało… Nie wiem, co zrobiłem z moim życiem. Mam nadzieję, że nie wyrządziłem ci krzywdy nie do naprawienia – mówiłem szybko. – Jak się dowiedziałaś, że tu jestem? Jak uzyskałaś pozwolenie na wizytę?
–Pogłoski szybko rozchodzą się w Rzymie… Sprawdziłam tylko ich wiarygodność i dowiedziałam się, co trzeba zrobić, żeby cię zobaczyć. Zapłaciłam żądaną kwotę… I jestem.
–Raffaello… Kocham cię.
–Ja też, Angelo, nawet nie wiesz jak bardzo – podniosła głowę do góry, żeby spojrzeć na mnie, i z trudem wypowiadała słowa, które tłoczyły się w jej gardle. – Nigdy nie przestałam cię kochać. Od tamtych dni w Genui jesteś panem mojego serca. Wciąż układam plany na nasze wspólne życie i, uwierz mi, moja miłość do ciebie jest tako samo bezmierna. Nic się nie zmieniło.
Spojrzałem na dziewczynę z głębokim wzruszeniem i oddaniem, bo składała dowód bezwarunkowej wierności człowie-
382
kowi poniżonemu i przegranemu. Nie kierowały nią względy polityczne ani chęć wzbogacenia się, tylko czyste i szlachetne intencje zakochanej kobiety.–Co pamiętasz z ostatniej zimy? – wyszeptałem.
–Naszą noc, nasz spacer… Smaczne jedzenie i to uczucie, że mnie kochasz i wspierasz we wszystkim. Było widoczne w twoim liście do moich rodziców i w karocy, która przywiozła mnie z powrotem do Rzymu… I przede wszystkim pamiętam to niezwykłe doznanie, kiedy uczyniłeś mnie kobietą w swoim łóżku. Masz jeszcze mój medalik?