Reading Online Novel

Inkwizytor(128)



–Ekscelencjo DeGrasso, muszę stwierdzić, że nie przyjmę żadnych tłumaczeń z waszej strony, ponieważ zbadałem sytuację

1 nie widzę innego wyjścia, jak wysłać was do Rzymu. Tam będziecie mieć okazję do wygłoszenia mowy obrończej we własnej sprawie. Tuszę, iż moja decyzja jest dla was zrozumiała z racji waszego urzędu – powiedział nuncjusz, umywając ręce, i wcale się nie dziwiłem, że wybrał dla siebie najlepsze wyjście. Tym samym zamknął moją sprawę i nie pozostawało mi nic innego, jak jechać do Rzymu na pewną śmierć.

–Co was zmusiło do podjęcia tej decyzji? – spytałem mimo wszystko, żeby zyskać na czasie.





366





Starzec głaskał swój pierścień i spoglądał na mnie smutno, zanim odpowiedział.–Stawia się wam zarzuty, których nie można lekceważyć. Admirał potwierdził przede mną, że zwróciliście się doń o zmianę kursu. Kłamstwo w sprawie śmierci notariusza jest oczywiste, prawda? To bardzo przykre. Poza tym, nie znalazłem na statku ani heretyków, którzy mieli być osądzeni w Rzymie, ani „przedmiotu" waszej misji…

–Heretycy zniknęli z księgami? – przerwałem pełen nadziei.

–Tak.

Ucieszyłem się w duchu, bo już myślałem, że wpadli w tarapaty jak ja. Ale los okazał się dla nich łaskawszy niż dla mnie. Inkwizytor zawiódł i przegrał. Jego heretycy mają wciąż szansę na wygraną. Nuncjusz kontynuował:

–Pewien woźnica zaświadczył, że tego ranka o świcie wiózł dwóch cudzoziemców. Twierdzi, że jeden był ranny i jęczał po włosku. Drugi miał okaleczony nos i trzymał grubą paczkę zawiniętą w skórę. Coś wam to mówi, ekscelencjo?

Na wieść, że księgi są bezpieczne, postanowiłem skorzystać z prawa do milczenia. Dalsza rozmowa na nic by się zdała, skoro już zapadła decyzja o wysłaniu mnie do Rzymu.

–Nic więcej już nie powiem. Zachowam swoje zeznania dla Rzymu – odparłem, a nuncjusz na to przystał.

Nie mogłem wykorzystać swych wpływów inkwizytora ani bronić się za pomocą prawa kanonicznego. Miałem jeszcze jedną nadzieję, której uczepiłem się jak tonący deski. Stary Abelardo Perez Antua był nuncjuszem papieskim od piętnastu lat. Utrzymywał się tak długo na tym stanowisku dzięki swemu talentowi dyplomatycznemu i kontaktom politycznym. Pozwoliłem sobie skorzystać z tej ostatniej deski ratunku.

–Czy jest jakaś możliwość, bym został w Hiszpanii?

–Na płaszczyźnie kościelnej nie ma żadnej. Macie nie-załatwioną sprawę ze Stolicą Apostolską i nie istnieje żaden





367





powód, aby zatrzymać was tutaj, chyba że jakiś niepokorny biskup przyjmie was pod swoją jurysdykcję. Ale kto by zechciał uwikłać się w kłopoty?–Rozumiem. A gdyby władze cywilne zechciały mnie zatrzymać?

–To co innego. Wtedy zaistniałaby taka możliwość… Ale dlaczego pytacie?

–Muszę pozostać tutaj przez jakiś czas – powiedziałem, nie wdając się w wyjaśnienia.

–Co to za dziwna sprawa, w którą jesteście zamieszani, ekscelencjo? – spytał zaintrygowany nuncjusz.

–Ta sprawa wymaga czasu, zanim wszystko się wyjaśni.

–Czy znacie kogoś potężnego, kto ochroniłby was przed Świętym Oficjum? – zapytał nuncjusz.

–Znam. Tylko najpierw muszę z nim porozmawiać.

–Kto to jest, jeśli wolno zapytać?

–Pewien markiz związany z infantką Isabelą Clarą Eugenią, ukochaną córką króla. Mogłaby mnie uwolnić i zagwarantować mi bezpieczeństwo. Chyba jej poręka wystarczy – powiedziałem triumfalnym tonem.

–No tak. Wy nic nie wiecie. Tyle czasu na odległej ziemi lub na pełnym morzu…

–A co mam wiedzieć? – przestraszyłem się.

–Ekscelencjo DeGrasso, z pewnością osiągnęlibyście swój cel przy pomocy waszego markiza, ale nie macie szczęście…

–Dlaczego? – zapytałem, a serce biło mi coraz mocniej. Nuncjusz odpowiedział łagodnie i cicho:

–Nasz król Filip Drugi nie żyje.

–Król umarł? Kiedy? – Moja nadzieja rozprysła się jak kielich z kryształu.

–Wczoraj, w niedzielę trzynastego września, w klasztorze w Escorialu. Niestety, teraz mamy bezkrólewie, trwa żałoba i do czasu koronacji jego syna nikt nie zajmie się waszym problemem. Nawet markiz nie zostanie wysłuchany.





368





Nie było więcej nic do omówienia. Nie miałem żadnego wyjścia. Filip II umarł, a wraz z nim moja ostatnia nadzieja. Tego samego wieczoru znalazłem się na statku płynącym do Genui.W kilka dni potem zaczęła się moja droga przez mękę. Inkwizycja surowo karze za zdradę. Jej wilki będą mnie szarpać. Żądać odpowiedzi i zadawać ból. Zawładnęło mną niespokojne przeczucie krążącej wokół mnie śmierci.