Inkwizytor(134)
–Chcę, żebyś kochała się ze mną tu i teraz – szepnąłem. Raffaella uśmiechnęła się, obejrzała się w stronę drzwi
i wracając wzrokiem do mnie, powiedziała:
–Ależ to szaleństwo, Angelo.
–Pragnę zachować dla siebie twój zapach, tylko tak będę czuł, że żyję w tym chlewie. Nikt nie odbierze mi tego wspomnienia, będę je przywoływał codziennie przez cały czas
385
więzienia. Chcę cię poczuć, tylko poczuć, w ten sposób zostaniesz ze mną.Miłość i pożądanie pokonały obawy Raffaelli. Podniosła się z wyrka, na którym siedzieliśmy oboje, i stanęła przede mną. Zadarła spódnice, rozpięła mój habit i usiadła mi na kolanach; jedną ręką mnie pieściła, a drugą ściągała z siebie górne części ubrania, żeby odsłonić swe dojrzałe piersi. Głaskałem jej nogi, pieściłem od wewnątrz uda, posuwając się coraz dalej i gdy dotknąłem wzgórka łonowego, rozkwitł pod moją dłonią, ciepły i przytulny. Chwyciłem Raffaellę w pasie, uniosłem lekko i opuściłem z powrotem prosto na mojego członka. Odnaleźliśmy wspólny rytm ruchów i nie przestając patrzeć sobie w oczy, osiągnęliśmy niezwykłą przyjemność. Wyrażały ją nasze twarze i uczucie dławienia w gardle od powstrzymywania jęków rozkoszy. Zapytałem tylko prawie bezgłośnie:,.Kochasz mnie?", na co odpowiedziała, przytulając się jeszcze bardziej i gryząc wargi w ekstazie. Potem opadła z sił, ale nadal ściskała mnie mocno za szyję, czując ogień płonący między nogami. Ta sama D'Alema, którą poznałem podczas pierwszych wizyt w Rzymie jako nieśmiałe i rozkapryszone dziecko, siedziała mi teraz na kolanach, ale nie dla zabawy jak dawniej, tylko po to, aby dać mi najwyższą rozkosz. Przełknęła ślinę, westchnęła i nie wypuszczając mnie z objęć, wyszeptała do ucha:
–Dobrze ci było?
–Cudownie, zważywszy na warunki… – odpowiedziałem również szeptem, nie kryjąc zadowolenia.
–Kiedy czuję cię w sobie, nic więcej się nie liczy, wszystkie troski znikają i rzeczywistość zmienia się w fikcję, istniejącą tylko po to, aby przeżywać takie chwile. Niestety, znów jesteśmy w celi i życie na nowo obraca się przeciw mnie – stwierdziła Raffaella, powstrzymując łzy z wielkim trudem.
–Bądź silna i czekaj, moja najdroższa. To już ostatnia taka próba dla naszej miłości – uścisnąłem ją mocno. Wiedziałem, że w tak młodym wieku bierze na siebie ciężar ponad siły, niejako z mojej winy, choć nie tak planowałem.
386
Zaskrzypiały drzwi wejściowe do strefy więziennej. Wracał strażnik. Raffaella pocałowała mnie, podniosła się szybko, poprawiła na sobie ubranie i pożegnała się ze mną w milczeniu, zanim ten nikczemny człowiek pojawił się z drugiej strony krat.–Koniec wizyty – warknął, otwierając drzwi. Przyjrzał się Raffaelli, kiedy przechodziła obok. Odprowadzał ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła w ciemnościach. Potem odwrócił się do mnie i powiedział: – Ładna sztuka… A mówiłeś, że nikogo nie znasz w Rzymie. Myślę, że chętnie zapłaci, żeby znów cię odwiedzić. Chyba się nie mylę?
Słowa tej kanalii rozpętały we mnie furię, którą dotąd starałem się powstrzymywać. Zerwałem się na nogi z wrzaskiem:
–Nie waż się z nią rozmawiać. Ona nic nie wie o niedolach życia w więzieniu.
Strażnik odsłonił w uśmiechu brudne, spróchniałe zęby. Istna hiena!
–Za kogo się uważasz, żeby mówić do mnie tym tonem?
–Ze mną możesz robić, co chcesz! Traktuj mnie jak niewolnika! Ale wara od dziewczyny! Nie proponuj jej żadnych świństw!
Strażnik podszedł bliżej i walnął mnie pięścią w twarz tak mocno, że się przewróciłem. Dołożył kopniaka w usta, kiedy leżałem już na podłodze. Najprostsza i skuteczna metoda udowadniania swej racji.
–Milczeć! – rozkazał. – Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić! Ta ladacznica musi być dobra w jebaniu, skoro zrobiłeś się taki odważny. No to na pewno zechce ci oszczędzić niepotrzebnych cierpień. Ale musi zapłacić, a jak nie, to może potrzymać mi go w ustach. Takie usta są warte złotego dukata. Co ty na to? Mam ją wyjebać z przodu czy z tyłu? Niezły ten jej tyłek… Decyduj się szybko, bo muszę ją wypuścić na zewnątrz. Chyba że wolisz, abym bezpośrednio negocjował z twoją przyjaciółeczką…
–Idź do diabła! – wybełkotałem, czując krew w ustach.
387
Strażnik zamknął drzwi do mojej celi, ale na odchodnym wychylił się zza kraty.–Może ona już więcej nie przyjdzie, bo będzie jej przykro patrzeć, jak się wykańczasz… Albo będzie się bała, że znów musi mi dogodzić. Na pewno nie przyjdzie – stwierdził i szybko oddalił się korytarzem w ślad za Raffaella.