Reading Online Novel

Inkwizytor(139)



Rozebrałem się i wszedłem do wanny z gorącą wodą; natychmiast ogarnęło mnie uczucie bliskie ekstazy. Nie wiedziałem, czy to Pan Bóg wysłuchał mych modlitw, czy też były to tylko majaki z głodu… Może tak, a może nie? Choć ci dwaj, co mnie tu przywiedli, nie wyglądali na życzliwych aniołów… Zanurzyłem się cały w wodzie, wystawiając na zewnątrz tylko nos i górną część twarzy. Panujący w pomieszczeniu półmrok, cisza i wewnętrzny spokój, jaki ogarnął mnie po przybyciu do tej oazy szczęścia, kazały mi się zastanawiać, czy przypadkiem nie umarłem, czy na zakończenie naszego spotkania Evola nie zamordował mnie jak innych… Coś mnie ukłuło i zobaczyłem ponownie znanego mi już anioła ze szpadą.

–Mówiłem o kąpieli, a nie o spaniu – zawołał oburzony.

–Umarłem?

–Jeszcze nie. Chodźmy, już późno.

Wytarłem się do sucha i włożyłem czyste ubranie, które przynieśli moi strażnicy. Mijaliśmy korytarze nieznanego budynku. O nic nie pytałem. Szedłem za nimi.

O ile chwila spędzona w łazience była przedpokojem raju, o tyle miejsce, gdzie się teraz znalazłem, było samym rajem. Moi nowi strażnicy zostawili mnie samego i zamknęli drzwi.





399





Liczne świece koloru szkarłatnego dawały przyjemne światło w tym pachnącym kadzidłem pokoju. Na pięknym marmurowym stoliku stała srebrna misa z różnymi owocami świeżo przyniesionymi z ogrodu, a obok – w kryształowym flakonie pyszniły się irysy i białe róże. Z lewej strony znajdowało się okno otwarte na ciemną noc, a pod oknem – intarsjowany sekretarzyk ze zgrabną złotą nadstawką, wysadzaną szlachetnymi kamieniami. Umeblowania dopełniało królewskie łoże w głębi pokoju. Siedziała na nim młoda dama i przyglądała mi się uważnie.Anastasia Iuliano podniosła się i powoli zbliżała się ku mnie, a przykryte jedwabiem piersi kołysały się przy każdym stąpnięciu. Tej nocy oczy Anastasii były szarego koloru i rzucały ukradkowe spojrzenia, co dodawało uroku tej niemal doskonałej twarzy. Córka kardynała była cudowną i skuteczną pułapką na mężczyznę. To ona zapewniała mu sukcesy dzięki swej nadzwyczajnej urodzie i bez walki łamała serca jego adwersarzom wdzięcznym poruszeniem ciała. Anastasia zatrzymała się i powiedziała:

–Miło was widzieć, mistrzu DeGrasso.

–Wzajemnie, ale jeśli się nie mylę, postanowiliśmy odejść od form protokolarnych, Anastasio. Mów mi Angelo – rzekłem kurtuazyjnie, choć to tajemnicze spotkanie budziło we mnie niepokój. Ona zauważyła to i spytała:

–Co się dzieje? Czym się tak martwisz?

–Nic nie rozumiem, Anastasio. Jeszcze godzinę temu znajdowałem się w brudnej, zimnej celi więziennej, a teraz jestem tutaj, wykąpany, i rozmawiam z tobą. To ty mi powiedz, co się dzieje? Kim są ci ludzie, którzy po mnie przyszli?

Anastasia uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała na pytanie:

–To moja straż osobista. Reszta jest bez znaczenia. Cieszę się, że odmieniłam twoje życie na lepsze w niecałą godzinę. To nie ma nic wspólnego z moim ojcem ani z inkwizycją. Jesteś tutaj na moje polecenie.

–Co to za budynek?





400





–Nuncjatura.Obserwowałem szmaragd, który wisiał na jej szyi. Lśnił między piersiami, rzucając błyski w różnych odcieniach jak zaproszenie, żeby zajrzeć pod suknię tej pięknej kobiety.

–Przeczytałem twój list – rzekłem, przenosząc wzrok ze szmaragdu na jej twarz. – Dlaczego uprzedziłaś mnie o sprzy-siężeniu?

–Mam swoje powody – odparła krótko Anastasia.

–Dziwi mnie, że tak się o mnie troszczysz. Wręcz przesadnie. Czy to kolejna pułapka, jaką na mnie zastawiłaś? Ciekawe, że chcesz mi pomóc nawet w tak ciężkiej sytuacji…

Anastasia nic nie powiedziała. Podeszła do stolika z owocami i podała mi gruszkę.

–Weź, na pewno jesteś głodny.

Oczywiście, miała rację. Prawie nic nie jadłem od czasu uwięzienia w Rzymie, bo nadal był w mocy rozkaz Iuliana. Przytrzymałem gruszkę w obu dłoniach i zamknąłem oczy. Z nagła zareagowałem jak w napadzie szaleństwa.

–Dość tego! – odrzuciłem gruszkę i złapałem Anastasię za nadgarstki. – Czego ode mnie chcesz?

–Zwariowałeś? – wykrzyknęła. – Zostaw mnie, to boli!

–Zjawiasz się w moim życiu, kiedy masz taki kaprys, narażasz się dla mnie, dla nieznajomego. Co się za tym kryje? Dlaczego zachowujesz się jak moja protektorka? Po co sprowadziłaś mnie do swej alkowy? Chcesz pokazać, że jesteś dobrą katoliczką, wzorem cnót wszelkich? Nigdy w to nie uwierzę! Powiedz mi prawdę! Tylko prawdę! – mówiłem, wciąż trzymając ją mocno za ręce.