Inkwizytor(26)
–Tak… – przyznał ledwo słyszalnym głosem.
Całą salę ogarnęło zaskoczenie: potro przyniosło wreszcie owoce, a intryga rozrastała się i mnożyła za moją sprawą jak chleb i ryby w rękach Naszego Pana.
–Gdzie? – podniosłem głos. – Gdzie ją schowałeś?
–Nigdy… – odparł bez sił. – Zabijcie mnie, jeśli chcecie, a nie powiem…
Kazałem strażnikowi docisnąć mocniej. Ten gest będzie nieodwracalny; spowoduje kalectwo na całe życie, ale nie zabije. Podczas gdy sznur nawijał się na bęben, twarz Gianmarii coraz bardziej zniekształcała się pod wpływem bólu. W pewnym momencie udręczone ciało więźnia zaczęło trzeszczeć, jakby się miało rozpaść na tysiąc kawałków. Rivara odwrócił twarz, żeby na to nie patrzeć. Eros wrzasnął jak szalony; puściły więzadła w stawach kolanowych, biodrowych i łokciowych. Potem nie było już krzyku, tylko przeciągły, gardłowy jęk. Gianmaria, wyciągnięty jak zezwłok, był o piędź dłuższy.
82
–Gdzie ta przeklęta księga? – krzyknąłem zdesperowany.–Nigdy… – wycharczał więzień.
–Mów – syczałem z oczami nabrzmiałymi gniewem – mów, ty śmierdzący czarowniku! Przeklęty synu Belzebuba!
Już miałem powiedzieć katowi, żeby dokręcał mocniej, aż do końca, kiedy Gianmaria wyznał:
–W Portomaggiore, pod chrzcielnicą dawnego kościoła benedyktynów.
–Wystarczy… Na miłość Boską! – błagał Menazzi, chwytając mnie za ramię i tłumacząc nabożnie: – Zrobiliśmy, co do nas należało, pozwólcie nieszczęśnikowi dokonać żywota bez dalszych męczarni.
Słowa Menazziego otrzeźwiły mnie i odzyskałem poczucie rzeczywistości. Przez chwilę milczałem, po czym uśmiechnąłem się, jak człowiek, który się budzi ze złego snu.
–W porządku – mruknąłem. – Na tym koniec. Zwróciłem się do Gianmarii i szepnąłem mu prosto do ucha:
–Teraz została ci tylko śmierć. Spłoniesz na stosie razem z diabłem, który jest w tobie… Oby Bóg ulitował się nad twoją duszą.
Eros popatrzył na mnie i z wielkim wysiłkiem oraz bólem wypowiedział kilka słów o niejasnym dla mnie znaczeniu.
–Naprawdę myślisz, że ciebie czeka lepszy los? Przyjdzie dzień, że twoje kości zatrzeszczą jak moje – i z oczami nabiegłymi krwią szeptał dalej: – Zapamiętaj moje ostatnie słowa… Ty, który jesteś moim katem. Wiesz, co widzę w tym momencie? Przenikam cię na wskroś, widzę, kim jesteś. Zapamiętaj te słowa, inkwizytorze… nigdy ich nie zapomnij… Jesteś synem suki…
Zaskoczony taką bezczelnością, zrobiłem kilka kroków do tyłu. Gianmaria uśmiechnął się i powtórzył:
–Jesteś bękartem, synem suki.
Po zakończeniu rozprawy poleciłem, by posłaniec niezwłocznie wyruszył do księstwa Ferrary i skierował się najpierw do
83
siedziby biskupstwa, gdzie przekaże własnoręcznie przeze mnie podpisany nakaz z upoważnieniem do podjęcia działań na terenie tej jurysdykcji. Niemal jednocześnie woźny sądowy, notariusz i dwudziestu pięciu dobrze uzbrojonych żołnierzy z godłem inkwizycji wyruszyło do Emilia-Romania, mając do wykonania tylko jedno zadanie: wyjąć z kryjówki i przywieźć przeklętą księgę. Twarz i słowa heretyka długo jeszcze będą śnić mi się po nocach.
IV
ODDECH DIABŁA
10
Tuż przed zachodem słońca, kiedy bramy klasztoru zamyka się na siedem spustów, przybył pojazd ze znakami Kościoła. Miał zapalone latarnie i eskortowało go siedmiu jeźdźców. Braciszek pilnujący wejścia zajrzał do wnętrza i pokazał woźnicom drogę do stajni. Potem zamknął ogromną bramę i wrócił na swój punkt obserwacyjny. Stukot kół po bruku dobiegł do mojego pokoju, gdzie odpoczywałem po ciężkim dniu. Wyjrzałem przez okno, żeby zobaczyć, kto nas odwiedza o tak późnej porze. Ku memu zaskoczeniu zobaczyłem, że z karety wysiada Iuliano z całą świtą. Kardynał powoli uniósł głowę i przyglądał się fasadzie kościoła. Kontemplował każdy łuk, każdy relief i witraż. Po chwili przeniósł spojrzenie na przylegający do świątyni budynek i zatrzymał na oświetlonym oknie. Tu natknął się na moją sylwetkę zapatrzoną w ciemność. Szybko zaciągnąłem kotary… Sam kardynał przyjechał do mnie z Rzymu. Po co? I dlaczego tak niespodziewanie?W sali kapituły polana trzeszczały w ogniu. Goście już na mnie czekali; wprowadził ich tu wikariusz. Superior Generalny Inkwizycji miał na piersi srebrny krucyfiks kontrastujący z głęboką czernią szat. Jego milczenie miało cechy wojownicze,