Reading Online Novel

Inkwizytor(25)







79





który osuszy moje łzy i uściska, zanim zginę z wyroku Kościoła.–To są słowa heretyka – stwierdziłem, patrząc mu prosto w oczy.

–Jestem heretykiem! Jestem przeciwnikiem Kościoła, jestem takim samym kłamcą jak papieże i takim samym grzesznikiem jak czcigodni kardynałowie i książęta Stolicy Apostolskiej. Jestem heretykiem i niczego nie żałuję, bo kto nie uprawia herezji… jest taki jak wy.

Menazzi przewrócił oczami i podziękował w duchu, że wreszcie usłyszał wyznanie winy. Cały skład trybunału odetchnął z ulgą. Wszyscy oprócz mnie, ponieważ miałem do więźnia jeszcze jedną sprawę.

–Gdzie oskarżony ukrywa Necronomiconl – spytałem, patrząc na niego przenikliwie.

Menozzi z niedowierzaniem podniósł oczy do góry. Podobnie jak wszyscy pozostali nie widział potrzeby dalszego przesłuchania.

–To bez znaczenia… – warknął Gianmaria. – Przecież się przyznałem… Diabeł jest mistrzem moich uczynków, doskonałym panem stworzenia… Zgadzam się… Akceptuję grzech na mym czole… – Obecni przeżegnali się na te słowa. – Ogłaszam, że jestem heretykiem. Tego chcieliście… Więc róbcie, co należy. Czarny Anioł Kościoła ma już swoje trofeum… Teraz może mnie zaprowadzić prosto na stos.

Wyglądało na to, że Eros godzi się na potępienie, byle zabrać swój sekret do grobu. Był wspaniałym kandydatem na stos, ale to mi nie wystarczało. Dlaczego tak się poświęcał?

Moje oczy błyszczały. Tajemnicza księga podsyciła niepomiernie mą ciekawość. Prawdę mówiąc, rozprawa była zakończona, ale zostało mi jeszcze jedno zadanie. Musiałem posunąć się dalej i przekroczyć swoje uprawnienia, byle doprowadzić do końca walkę z demonami. Czy ktoś w Kościele podważy taką decyzję? Miałem przed sobą demona i byłem gotów go zmiażdżyć jak święty Jerzy smoka.





80





–Przygotować potro dla heretyka. Jeszcze nie skończyliśmy – rozkazałem, nie bacząc na zaskoczenie reszty trybunału.Gianmaria nie stawiał oporu. Strażnicy rzucili go na potro jak bezwładną masę mięsa. Skrępowali mu nogi i ręce łańcuchami, po czym zbliżył się kat, żeby pokręcić korbą…

Kozioł tortur, narzędzie stare jak Babilończycy i nadzwyczaj skuteczne, było dość proste w działaniu. Coś w rodzaju łoża zakończonego z jednej strony dużym bębnem, do którego przywiązywano więźnia za ręce, a nogi przykuwano kajdanami do drugiego końca łoża. Obracający się bęben rozciągał ciało tak mocno, że pękały stawy, a czasem nawet mogło dojść do złamania kręgosłupa. Powodowało to niewyobrażalne cierpienie, dostatecznie duże, aby rozwiązać język czarownikom i czcicielom diabła.

Kiedy kat napiął sznur, znów zapadła cisza tak wielka, że moje słowa odbiły się echem pod sufitem.

–Oskarżony Gianmario, pytam o twoje makabryczne tłumaczenie. Gdzie je ukryłeś?

–Niczego nie ukryłem, to wykwit waszej wyobraźni.

–Miałeś kiedyś w swym ręku Necronomiconl

–Nie! – krzyknął. – Dość tego, panie DeGrasso! Osądziliście mnie za herezję, czego wam jeszcze trzeba?

Uśmiechnąłem się lekko; torturowanie zaczynało mi sprawiać przyjemność.

–Miałeś kiedyś w swym ręku Necronomiconl – powtórzyłem dobitnie.

Eros uśmiechnął się.

–Niech was piekło pochłonie.

Kazałem zaczynać. Brodaty olbrzym ujął korbę w swe potężne dłonie i powoli przesuwał do pierwszej kreski; ciało Gianmarii wyciągnęło się jak napięty kawałek skóry. W miarę jak lina nawijała się na krążek, drżenie wstrząsające członkami stawało się coraz silniejsze, oczy wychodziły mu na wierzch, ból stawał się tak ostry, że usta otwarte do krzyku nie były





81





w stanie wydać żadnego dźwięku. W pewnym momencie coś zachrzęściło i rozległ się głuchy trzask: kości ramion wypadły ze stawów barkowych. Nieludzki krzyk cierpienia rozdarł ponurą ciszę, która po chwili znów nastała, przerywana szlochami i jękami więźnia.–Gdzie zakazana księga? – zapytałem szeptem. Gianmaria nie odpowiedział. Zapatrzony w sufit z trudem

przełykał ślinę.

–Mów!… Chyba że jeszcze ci mało… – zagroziłem.

–Ekscelencjo, nie ma potrzeby dłużej męczyć heretyka – wtrącił Menazzi tonem niemal błagalnym.

–Cisza! – wrzasnąłem, wbijając wzrok w teologa. – Demon nie ma prawa do adwokatów! Dobrze wiem, co mi wolno, a czego nie. – Znów spojrzałem na heretyka. – Czy kiedykolwiek miałeś w ręku Necronomicon':

Gianmaria zaczął bełkotać, dusząc się własną śliną. Najwyraźniej był gotów się poddać.