Reading Online Novel

Inkwizytor(154)



–Kiepsko wyglądasz – ucieszył się Wołchowicz. Z trudem stanąłem na nogi i uniosłem szpadę. – Jeszcze ci mało? Miej litość dla siebie, opuść broń i pozwól, że ukrócę twą mękę.

–Ty zarozumiały głupcze – charczałem – uważasz się za mistrza, a jesteś tylko marnym praktykantem.

Uśmiechnięty Wołchowicz z obojętnością przyjął obraźliwe słowa i szykował się do ostatniego pchnięcia. Zamierzał dosięgnąć mnie od obolałej strony. Odsunąłem się szybciej, niż przewidział, i cios poszedł na ziemię. Był tak silny, że musiały rozboleć go ręce.

Spojrzał zdumiony, gdy przygniotłem koniec jego szpady;





440





został bez broni. Nie zwlekając, zagłębiłem ostrze w jego białej szyi. Damian Wołchowicz podniósł ręce do gardła, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaczął wymiotować krwią.Opadł na kolana i zwalił się u mych stóp.

Instynktownie spojrzałem za siebie. Nie było mi dane zaznać spokoju. Z tyłu, o kilka kroków dalej stali Giulio Battista Evola i kardynał Iuliano. Neapolitańczyk, uosobienie mych najgorszych koszmarów, czekał tylko na rozkaz do ataku, który miał nadejść niebawem.





63





–Czego tu szukałeś? – krzyknął Iuliano.–Tego, co do mnie należy – powiedziałem straszliwie wyczerpany.

Kardynał spojrzał na leżące opodal martwe ciało Polaka i znów zwrócił się do mnie.

–Dlaczego sądzisz, że księgi należą do ciebie?

–Bo wasz siepacz, kardynale, wynegocjował coś ze mną na wasze polecenie.

Nastąpiła krótka cisza, którą przerwał Iuliano.

–Jesteś głupcem! To, że ukradłeś te księgi, nie znaczy, że są twoje. Należą do nas. – Superior Generalny Inkwizycji miał beznamiętny głos.

–Nie obchodzi mnie, do kogo należą- krzyknąłem resztką sił. – Nie obchodzi mnie, na co potrzebne są wam, a na co Corpus Carus, nie mówiąc już o czarownikach diabła! Podarowałem je wam, oddałem bez wahania i co dostałem w zamian? Zdradziliście mnie! Życie młodej dziewczyny, która nie miała nic wspólnego z herezjami i nie znała się na waszych ambicjach ani intrygach, oto prawdziwa cena tych ksiąg i dlatego są moje! Należą do mnie, bo wy, kardynale, złamaliście dane słowo, wysyłając na stos Raffaellę D'Alemę!





441





Wspornnienie ukochanej niespodziewanie przywróciło mi siły. W chaosie walki na moment zapomniałem, po co znalazłem się na tym placu. Zemsta! Mam powinność do spełnienia. Jeszcze nie koniec! Spojrzałem gniewnie na Evolę, wskazując na niego zakrwawioną dłonią.–Ty kanalio! Ty plugawy karle! Dałeś mi słowo! Obiecałeś, że ją uwolnisz! No i uwolniłeś, ale na swój sposób! Dla Boga!

Iuliano interweniował natychmiast.

–To nie jego wina. Nic nie mógł zrobić – powiedział beznamiętnie.

–Jak nie jego, to czyja? Kto odpowie za śmierć dziewczyny?

Kardynał spojrzał przenikliwie, ale nie przyznał się do zbrodni.

–Nieważne, kto to zrobił. Spójrz na to, jak na jedną z wielu tragedii, której nie mogłeś uniknąć.

–Zgoda – odpowiedziałem. – Zatem wy, kardynale, potraktujcie księgi jako jedną z tych tragedii, której już nikt nie uniknie.

–Jesteś bardzo odważny, zapalczywy i uparty, Angelo. – Iuliano uśmiechnął się. – Ciekawe, jak chcesz pozbawić mnie ksiąg. Jesteś ranny i nie masz nikogo do pomocy oprócz swojej szpady.

Rzeczywiście tak było. Powieki mi ciążyły i wciąż musiałem przełykać krwawą mieszankę śliny i zmęczenia. Iuliano mówił dalej.

–Bądź rozsądny; nie masz żadnych szans. Nie zmuszaj mnie, żebym cię zabił. Twoja krucjata skończona.

–Ja was do tego nie zmuszam ani teraz… ani jak byłem dzieckiem… – powiedziałem, patrząc na kardynała. Vincenzo Iuliano nie zareagował. Wciąż naciskał.

–Oddaj księgi, to cię nie zabiję.

–Twoja córka nigdy ci nie przebaczy, jeśli mnie zabijesz. Przebaczyła ci różne spiski i akty zemsty, ale wszystko ma





442





swoje granice. Nigdy ci nie przebaczy, jeśli zabijesz jej jedynego brata, którego kocha całym sercem.Anastasia znajdowała się w karocy dość blisko, aby nas słyszeć.

Evola wbił wzrok w kardynała, tymczasem Iuliano długo coś ważył w myślach. Grzechy młodości wróciły w najmniej spodziewanym momencie. Syn, którego nigdy nie pragnął, mówił do niego teraz, jakby powstał z grobu.

–Opuść szpadę i oddaj mi księgi – mruknął zmieszany, lecz nieustępliwy.

Evola słuchał ze zdumieniem, nie śmiejąc powiedzieć słowa.