Inkwizytor(92)
–Pewnie wydam się pani niedyskretny. Nie musi pani odpowiadać, jeśli nie ma pani ochoty. Ale naprawdę jestem ciekaw, jak robi się te wywary i skąd pochodzą zaklęcia dające tak niezwykłe rezultaty.
–Rzeczywiście, jest pan niedyskretny. Pyta pan o tajemnicę zawodową, powiem więcej: jest to moja tajemnica. Nie zdradzę jej nawet inkwizycji – pochwaliła się, demonstrując poczucie wyższości.
Już wkrótce miała pożałować tych słów.
–Rozumiem, że taka tajemnica musi być dobrze strzeżona, ale nie uwierzę, że nie ma pani jakiejś dobrej księgi, proszę nie zaprzeczać.
–Mam coś lepszego.
265
Uznawszy rozmowę za zakończoną, wstała z miejsca, wyjęła piersi na wierzch i zbliżała się do mnie kusząco.–Niech pan popatrzy na moje sutki. Jak twardnieją… Podobają się panu? Moje ciało jest świątynią, w której składam ofiarę magii i pożądaniu…
Czarownica stanęła tuż przy mnie, wzięła mnie za rękę i zaczęła ssać moje palce, a potem położyła je sobie na piersiach.
–Poczuj, jak podnieca się moje ciało. Pragnę, żebyś mnie dosiadł jak klaczy, uczyń, co obiecałeś, napij się z mego gorącego naczynia – mówiła uśmiechnięta, pocierając o sterczące sutki moje zaślinione palce. – Dopełniłeś części przyrzeczenia, teraz moja kolej. Przyjmij zaliczkę na konto tego, co możesz mieć codziennie, gdy ruszy nasze wspólne przedsięwzięcie.
Zacząłem gwałtownie myśleć, jak postąpić, żeby to wyglądało naturalnie i nie budziło podejrzeń, żeby nie zepsuć efektów wykonanej pracy. Musiałem inteligentnie wydostać się z pajęczyny rozpusty, jaką ta kobieta utkała wokół mnie.
–Jest pani gotowa wyruszyć ze mną do Genui? – wyszeptałem urywanym głosem.
–Oczywiście… to już postanowione – mruknęła czarownica, muskając oddechem moje usta. Uklękła i poszukała w spodniach mego członka.
–Pragniesz mnie, Angelo, widzę, że bardzo mnie pragniesz – zaczęła go delikatnie pieścić i zaraz mocno złapała. – Chodź do mnie. Mam dla ciebie dobre miejsce.
Z lekkim drżeniem dotknąłem jej nadgarstka, żeby powstrzymać ruchy ręki i desperacko perswadowałem:
–Dla mnie najważniejsze jest w tej chwili nasze przedsięwzięcie. Wszystko inne odkładamy na potem, droga madame Tourat. Zamierzam wyruszyć w drogę jeszcze dziś. Nie traćmy czasu.
–Dziś to niemożliwe. Muszę zwołać moje uczennice i zapakować książki.
–Niech się pani pospieszy… Wyjedźmy stąd jak najszybciej.
266
Dopiero teraz przestała i popatrzyła na mnie zdziwiona.–Jak to? Nie chcesz mnie posiąść? Nie chcesz nasycić mną zmysłów aż do wyczerpania?
Odpowiedziałem na to z determinacją gladiatora i niezachwianą powagą dominikanina:
–Jeszcze nie teraz. Potem będzie na to czas.
O dziwo, czarownica wybuchnęła śmiechem, niezrażona moją odmową. Wbrew pozorom mój opór okazał się jeszcze jednym dowodem na to, że zawarliśmy poważną transakcję. Półtorej godziny później stawiła się w towarzystwie dwóch uczennic z kufrem pełnym książek, żeby wyruszyć do ziemi obiecanej, do Genui.
Przy pomocy Giovanniego z wielkim trudem i dużym wysiłkiem fizycznym udało mi się związać kobietom nogi i ręce, wymierzywszy im najpierw po kilka policzków. Mój uczeń wynajął na podróż nędzną karetę, do której wsadziliśmy czarownice z bagażami. Po całonocnej podróży dotarliśmy do celu, który był bardzo oddalony od obiecanej Genui; byliśmy w Awinionie. Opat Lanvaux wysłuchał mej relacji z zapartym tchem i nie wierzył własnym oczom: inkwizytor wrócił z pełnymi rękami.
–Dobrze, Giovanni, porozmawiajmy o tym, co zapamiętałeś z sabatu z tymi dziewuszkami? – spytałem, kiedy urządziliśmy się w pałacu papieskim. Wcześniej nie chciałem grzebać w tych nieszczęsnych wspomnieniach, zresztą nie miałem czasu, ale dłużej nie można było tego odkładać, bowiem w sali tortur mój uczeń ponownie spotka czarownice. Wezwałem go więc na rozmowę do pałacowej kaplicy.
–Nic nie pamiętam, mistrzu… zupełnie nic. – Giovanni zrobił się taki czerwony, jakby siedział w piecu, a nie w lodowato zimnej kaplicy, gdzie raczej powinien marznąć.
Było oczywiste, że kłamie.
–Nic? Chcesz powiedzieć, że nie zachowałeś żadnych wspomnień? Zastanów się.
267
Giovanni przygryzł dolną wargę i słabo zaprzeczył ruchem głowy.–Jeśli chcesz przede mną ukryć to wspomnienie, to znaczy że się boisz, jeśli boisz się mnie, to jeszcze większy lęk poczujesz przed Naszym Panem Jezusem Chrystusem – powiedziałem poważnie, usiłując namówić go do spowiedzi niezbędnej do oczyszczenia duszy.