Inkwizytor(31)
–Cieszę się, że was widzę, panie… – powiedziała, siadając w nogach majestatycznego łoża z pięknie rzeźbionym wezgłowiem.
–Smakowało? – spytałem, rzucając okiem na srebrne tace.
–Bardzo. Co to było?
–Sarnina… – powiedziałem, kontemplując doskonałość jej rysów, i uśmiechnąłem się uprzejmie.
–Sarnina? – zawołała ze zdziwieniem. – Nigdy w życiu tego nie jadłam.
–No cóż… Teraz nie możesz już tak mówić – zauważyłem. Było to danie przygotowywane zazwyczaj dla gości najwyższej rangi. Dziczyzna jest ciemniejsza od wołowiny i niezwykle smaczna, zwłaszcza z grzybowym z sosem. Nasz kucharz zachowywał w najgłębszej tajemnicy przepis na ten sos.
Podszedłem do kominka, rozgarnąłem rozżarzone drwa i dorzuciłem trzy grube kawałki, żeby utrzymać ciepło w alkowie. Układ drew, gorący żar, trzask i wznoszenie się płomieni przypomniały mi znienacka, kim jestem. Ale w tym momencie nie miałem do czynienia z heretykiem, którego należało uwolnić od grzechów przed spaleniem. Miałem do czynienia z córką mojego dobrego przyjaciela Tommasa. Podszedłem do wielkiego łóżka, wziąłem krzesło i usiadłem naprzeciwko Raffaelli.
97
–Opowiedz, po co tu przyjechałaś – zapytałem najdelikatniej jak mogłem.–Bo chcę być z tobą-odpowiedziała dziewczyna z wielką pewnością siebie, co mnie zbiło z tropu.
Spodziewałem się odpowiedzi niejasnej i zakamuflowanej, toteż stanowczość i szczerość dziewczyny zaskoczyły mnie i wpłynęły na zmianę opinii o niej. To nie było rozkapryszone dziecko, które nie wie, czego chce.
–Jestem zaskoczony tą szczerością, ale podoba mi się twoja bezpośredniość. – Pogłaskałem się powoli po brodzie i spojrzałem na nią oczami sędziego. – Intryguje mnie jeszcze jedna sprawa. Dlaczego pragniesz być blisko mnicha takiego jak ja?
Raffaella spuściła oczy i nerwowo bawiła się brzegiem sukienki. Nie było jej łatwo uporządkować myśli; wykazywała przy tym dużą odwagę.
–Właściwie nie bardzo wiem… – odparła, kręcąc głową. – Może dlatego, że nie interesują mnie inne rzeczy, może dlatego, że za dużo o tobie słyszałam… A może po prostu poznałam cię w odpowiednim momencie…
–Mówisz mi o miłości? – zapytałem poufale. Podniosła szybko głowę i wciąż mnąc w palcach rąbek sukienki, patrzyła na mnie w milczeniu.
Jedno spojrzenie warte jest więcej niż tysiąc słów, jak mówi przysłowie. Dodałbym jeszcze, że są takie spojrzenia, których nie da się opisać żadnym słowem, bo wyrażają uczucia zakochanej kobiety, a te są nie do opisania. Czekałem na jakąś reakcję, ale Raffaella zapatrzyła się gdzieś przed siebie i nie odpowiadała na moje pytanie. Ciepłym uśmiechem odwzajemniłem prezent, jaki właśnie mi podarowała.
–Jak możesz być zakochana w kimś takim jak ja? – spytałem, a moja odpowiedź, nie zawierając kategorycznego sprzeciwu wobec jej sugestii, pozwoliła jej myśleć, że nie jest sama na tym rozstaju dróg, i dodała jej otuchy. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym owej nocy zostawił tę
98
małą sam na sam z uczuciami, które ofiarowała mi jak dojrzała kobieta.–Pewnie dlatego, że dużo się o tobie mówi u nas w domu, pamiętam wszystkie opowieści ojca o waszych przygodach i to co sam nam powiedziałeś o swoim kapłaństwie, przedstawiając się jako rycerz walczący z demonami. Być może to uczucie jest zdradliwe… I zasługuje na potępienie…
–Oczarowały cię opowieści ojca czy czarny habit inkwizytorów?
Zastanowiła się, po czym kontynuowała.
–Myślę, że nosząc strój inkwizycji, nie przestajesz być tym, kim byłeś. Ojciec twierdzi, że jesteś bardzo ważną osobą. Jeździsz wspaniałymi powozami, znają cię w Rzymie i rozmawiasz z papieżem, którego ja, Rzymianka, nawet nie widziałam! To może oczarować każdego, ale mnie bardziej pociągają twoje oczy, piękne i uważne spojrzenie. Chyba nie myślisz, że uciekłam z domu dla kaprysu?
–Pochlebiasz mi – stwierdziłem i poczułem się szczęśliwy jak rzadko. – Rozumiem twoje uczucia… Gdybym powiedział ci prawdę o swoich, umiałabyś zachować ją dla siebie?
–Oczywiście! – wykrzyknęła.
–Jesteś bardzo piękna… nadzwyczaj piękna i szlachetna. Gdybym nie był zakonnikiem, zrobiłbym wszystko co w mojej mocy, abyś była ze mną… Uwierz mi.
Raffaella słuchała uważnie i zmieniała się na twarzy po każdym moim słowie.
–A więc nie chcesz, żebym była z tobą? Co ci przeszkadza? – zapytała i trafiła w sam środek dręczących mnie wątpliwości. To było dobre pytanie, cios sztyletem prosto w moje pryncypia.