Inkwizytor(14)
III
TRYBUNAŁ ŚWIĘTEGO OFICJUM
7
Od rana krążyłem po korytarzach w podziemiach mojego klasztoru Santa Maria di Castello. W kościach czułem jeszcze skutki długiej, męczącej podróży i przy każdym silniejszym ruchu dawały o sobie znać obolałe stawy. Spałem krótko, lecz całkiem dobrze, na szczęście, bo umysł miałem odświeżony. Tego właśnie potrzebowałem.Obok kroczył wikariusz Rivara. Ten skromnie~wyglądający mężczyzna, uprzejmy, dobrotliwy, nadzwyczaj skuteczny w działaniu i drobiazgowy, był moją prawą ręką. Od początku intuicyjnie darzyłem go ślepym zaufaniem, które rosło w miarę upływu lat. Był dla mnie kimś więcej niż wikarym klasztoru, dużo więcej niż notariuszem. Był moim przyjacielem. Po wspólnej porannej mszy i lekkim posiłku zaczął mnie informować, co zaszło w czasie mojej nieobecności. Wikariusz kroczył z założonymi rękami, schowanymi w rękawach habitu, pochylał głowę o jasnych, kręconych włosach, mówił łagodnym głosem. Echo odbijało się wzdłuż korytarza harmonijnym dźwiękiem, który słyszały tylko ściany klasztoru i biegające po posadzce szczury. Najpierw zostałem poinformowany o sprawach mniejszej wagi, a potem zaskoczony wiadomością dla niego najważniejszą.
51
–Gianmaria od kilku dni źle się zachowuje, ojcze przeorze – powiedział Rivara, wbijając mocno w posadzkę wypukłe niebieskie oczy. – Próbowaliśmy nawiązać z nim kontakt, ale się nie zgodził, nie przyjął papieru ani pióra i atramentu, choć zaproponowaliśmy spisanie obrony. Sądzę, że dobrowolnie się nie przyzna.–A czego chce? – spytałem, nasuwając kaptur na twarz, bo chociaż byliśmy pod dachem, to zimno i wilgoć panujące w lochach bardzo mi przeszkadzały i musiałem zakrywać głowę.
–Nie wiem. Zachowuje się bezczelnie. Kazałem karmić go tylko raz dziennie, chlebem i wodą, niczym więcej.
–Od kiedy?
–Od dwóch dni.
Zawieszone na murach kaganki oliwne rzucały na naszą drogę wątłe światło i oczy Rivary świeciły się, kiedy przechodziliśmy obok.
–Co z nim zrobicie, ojcze przeorze?
Zatrzymałem się w środku wilgotnego korytarza. Mury rzucały matowy cień na moją twarz o surowych rysach, która wydawała się jak z kamienia; bezlitosna, nie wyrażała żadnych emocji.
–Przygotuj na popołudnie sesję trybunału. Gianmaria odpowie na moje pytania.
Wikary podumał, a rezultat tych kalkulacji odbił się niezadowoleniem w jego oczach.
–Zdążę na koniec dnia, przed zachodem słońca.
–Nie… Sesja rozpocznie się zaraz po obiedzie.
–Będzie trudno, ojcze przeorze – zaoponował Rivara. – Heretyka trzeba umyć, oporządzić… I obciąć mu włosy, zanim stanie przed wami. To zajmie trochę czasu. Jest w opłakanym stanie i cuchnie, że aż strach. Po co macie to znosić.
–Zapomnij o formalnościach, bracie Rivara – powiedziałem stanowczo. – Więzień ma być gotowy zaraz po obiedzie. Zbierz trybunał, nie mamy czasu do stracenia.
–Będzie, jak każesz, ojcze przeorze. Zaraz po obiedzie.
52
Rivara chciał już odejść, ale go przytrzymałem i opierając delikatnie dłoń na jego piersi, wydałem jeszcze jedno polecenie.–Zadbaj, żeby Gianmaria najadł się przed przesłuchaniem. Niech dostanie podwójny obiad i picia pod dostatkiem. Dajcie mu pomarańcze, słodycze i przynieście wełniany materac, żeby dobrze wypoczął. Po południu ma być pełen animuszu, rozumiesz?
–Będzie, jak każesz, ojcze przeorze.
Kontynuowałem przechadzkę, zostawiając wikariusza samego, aby przemyślał sprawy organizacyjne, które zajmą mu najbliższe godziny. Nie będzie łatwo zebrać trybunał, niektórzy członkowie zgłoszą sprzeciw, że za szybko, będą domagać się wyjaśnień. Tak czy inaczej moje polecenie zostanie wykonane, bo nikt nie chce popaść w niełaskę u Wielkiego Inkwizytora DeGrasso, Czarnego Anioła Genui.
Przed rozprawą lubiłem zamykać się w gabinecie, aby spokojnie przejrzeć akta. Dzięki temu byłem przygotowany na każdą okoliczność, żeby przyprzeć złoczyńcę do muru, i nie przestawałem pytać, póki nie osiągnąłem celu: przyznanie się do herezji. Jasne, że to nie było łatwe, wiele razy moja strategia rozsypywała się wskutek świetnej obrony oskarżonego. Wiedziałem, że Gianmaria to ciężki orzech do zgryzienia, zresztą tak wynikało z akt; nie ugiął się przed inkwizytorem Wenecji ani w moim więzieniu. Odizolowanie nie miało na niego żadnego wpływu, zachował jasność umysłu i niezwykła inteligencja pomoże mu z pewnością unikać moich pytań przy użyciu tak pokrętnego języka, że trybunał nie przywiąże większej wagi do obelżywych wypowiedzi szaleńca.