Reading Online Novel

Inkwizytor(12)



Obudziłem się z przestrachem i odetchnąłem głęboko; by niespokojny i cały spocony. Zapaliłem lampkę i wyskocz

łóżka, żeby spojrzeć na siebie w lustrze. Nie poznałem vojej twarzy: blada ze strachu i lśniąca z wrażenia. Gdy sierdziłem, że mój ubiór rzeczywiście nosi ślady nasienia, kląłem szczerze w rodzinnym dialekcie genueńskim, przyjmując do wiadomości to niechciane zdarzenie. Rozebrałem jję, umyłem genitalia i twarz i próbowałem zapomnieć wstydliwym śnie. Co się dzieje z moją głową…? Choć Lciąż jeszcze byłem pod wrażeniem doznanej rozkoszy, nie nogłem uwierzyć, że posunąłem się tak daleko, ulegając viadomie ciemnym stronom mojego jestestwa. Doznawałem rawdziwych tortur, patrząc na obraz w lustrze, gdy nagle Jtoś cicho zapukał dwa razy do drzwi. Nie ruszyłem się j miejsca. Dwa nowe, jeszcze słabsze stuknięcia rozległy się nocnej ciszy. Wziąłem lampę ze stołu i podszedłem do zwi.

–Tommaso? – wyszeptałem. Nie umiałem zapanować id nerwami. Podświadomość mówiła mi, że jeśli to on, na;wno przychodzi po to, by zażądać satysfakcji za mój sen;

kłem zbyt oszołomiony, aby uznać tę myśl za niedorzecz-|ość. – To ty, Tommaso?

–Nie, to ja – odezwał się głos kobiecy.

–Kto?

–Raffaella.

Serce podskoczyło mi w piersiach. Spodziewałbym się każ-;go z domowników, tylko nie jej. Jednak to była ona. Otworzyłem.

–Raffaella… Dlaczego nie śpisz…? Co tu robisz o tej›rze… sama…

–Mogę wejść? – zapytała, przerywając moje jąkanie. Zawahałem się chwilę, zanim ją wpuściłem.

–Wejdź. – Kiedy przeszła przez próg, próbowałem ją •trzymać, ale zamknęła za sobą drzwi i zwinnie niczym sarna

temknęła na środek alkowy, a ja ustępowałem. W dziwny 'osób czułem przed nią lęk i wydawało mi się, że winien jej Sstem wyjaśnienie, tak samo jak jej ojcu.





44





45





–Nie chciałabym, żeby rodzice dowiedzieli się o tej wizji cie – wyszeptała Raffaella i nie mogłem się z nią nie zgol dzić. – Proszę, żebyście mnie wysłuchali… Mogę?–Oczywiście… Mów. Przyglądała mi się badawczo.

–Dobrze się czujecie, panie? Jesteście spoceni. Coś się stało?

–Nie, nic… To znaczy… Umyłem twarz. To wszystkł Chcesz mi coś powiedzieć?

–Tak… – Raffaella zawahała się i w pokoju zrobiła sm cisza.

–O co chodzi? – zaczynałem się niecierpliwić.

–Czy mogłabym jutro wyjechać razem z wami, panie? fl Raffaella nie odrywała ode mnie oczu.

Potarłem nos prawą ręką, jak zwykle gdy chciałem sm zastanowić, po czym postanowiłem uzbroić się w cierpliwośJ oderwałem dłoń od twarzy i wyciągnąłem w stronę dziewczynjł co miało znaczyć, że sama powinna sobie odpowiedzieć na takie dziwne pytanie.

–Chwileczkę… chyba źle zrozumiałem… Moja głowa nil pracuje zbyt dobrze o tak wczesnej porze.

–Wcześniej nie mogliśmy porozmawiać na osobności -M usprawiedliwiała się dziewczyna.

–To takie ważne…? – Raffaella potwierdziła bez słowa. Usiądź. – Pokazałem ręką na łóżko.

Przysiadła nieśmiało w nogach rozścielonego łóżka, spuściH głowę i skrzyżowała ręce.

–No dobrze… Słucham cię – powiedziałem, próbujsj odgadnąć wzrokiem intencje dziewczyny.

–Zabierzcie mnie ze sobą… Chciałabym zobaczyć wal klasztor w Genui – wyjaśniła niewinnie.

–Jak sobie wyobrażasz naszą podróż?

–Myślę o tym od pierwszego wieczoru, odkąd siedliście razem z nami do stołu i wyjaśnialiście różne mądre rzeczjl Macie dużą wiedzę. Jak pojadę do Genui, będę mieć więcaj





46





czasu, żeby was słuchać, uczyć się od was i rozumieć wszystko, co mówicie.Gdyby mogła czytać w mych myślach, jakżeby się rozczarowała… Jeszcze kilka minut temu ten wytrawny znawca spraw wiary i dobrych obyczajów czyścił z nasienia ubranie, bo we śnie cudzołożył z jej matką i mało brakowało, a robiłby to samo z nią.

–Nie sądzę, bym mógł nauczyć cię czegokolwiek w moim klasztorze i nie sądzę, by twoi rodzice zgodzili się na taką podróż. Panience w twoim wieku nie trzeba tyle wiedzy. Lepiej spędzać miło czas z rówieśnikami.

–Myślicie tak samo jak mój ojciec? Że nie wolno mi jako kobiecie czuć ani wybierać – zapytała gniewnie Raffaella.

–Jak tylko tu weszłaś, zrozumiałem, że jesteś kobietą – zapewniłem.

–To znaczy, że moglibyście patrzeć na mnie takim samym wzrokiem jak na moją matkę? – Oczy Raffaelli zapłonęły. Było oczywiste, jaka powinna być moja odpowiedź. Widziałem to w jej oczach…