Inkwizytor(73)
Patrzyłem na flotyllę płynącą obok nas. I nagle poczułem swoją małość. Opadły wzniosłe refleksje, które jeszcze przed chwilą dawały poczucie siły, i pojąłem, że jestem jak ten pyłek na wietrze. W zadziwieniu patrzyłem na ostentacyjny pokaz morskiej potęgi, podziwiałem doskonałość statków prujących fale na wzdętych żaglach i sprawność załóg, dzięki którym można było żeglować z takim majestatem. Uzmysłowiłem sobie zarazem, mimo swej ignorancji, że bezprzykładny postęp w rozwoju skomplikowanych mechanizmów poruszających
213
statkiem i całej tej inżynierii służy większej wygodzie człowieka. A poza tym te okręty były naprawdę piękne.Późnym wieczorem miałem spotkać się w kajucie z notariuszem i w jego obecności zdjąć pierwszą pieczęć. To fakt, że nauka ułatwia mi życie, pomyślałem, patrząc na szybko płynące statki, ale dokąd mnie prowadzi? Miałem nadzieję, że po otwarciu koperty zniknie niepewność towarzysząca tej podróży.
Evola obserwował mnie w półmroku ze skupieniem, ukrywając przed światłem swą monstrualną twarz. Brązowe oko patrzyło badawczo.
–Pora zerwać pierwszą pieczęć – rzuciłem w przestrzeń kajuty.
–Oczywiście – potwierdził notariusz. – Nadszedł ten dzień i ta godzina.
Skrzyżowaliśmy spojrzenia, ale żaden z nas się nie odezwał. Trzeba było postąpić zgodnie z protokołem. Ukląkłem przy kufrze z oficjalnymi dokumentami i zacząłem w nich grzebać, dopóki nie trafiłem na gruby, skórzany pakunek z trzema zalakowanymi kopertami i instrukcjami Świętego Oficjum. Wstałem z kolan i usiadłem przy biurku. Neapolitańczyk nie spuszczał ze mnie wzroku. Odwiązałem sznurek. Wewnątrz były trzy identyczne koperty, różniące się tylko znakami na dużych ciemnoczerwonych pieczęciach. Odszukałem kopertę ze skrzydlatym wołem, symbolizującym świętego Łukasza.
–Znak świętego Łukasza – powiedziałem głośno.
–Zgadza się – odparł Evola.
Notariusz wyciągnął spod ubrania krzyż wielkości dłoni. Przytrzymał poprzeczne ramię i pociągnął za trzon; ukazał się ostry sztylet sprytnie ukryty w krzyżu, w sam raz do rozcinania laku. Podał mi, a ja wziąłem go, nie zadając żadnego pytania na temat tej dziwnej broni. Oddzieliłem pieczęć i wyciągnąłem kartkę z koperty. Zacząłem czytać na głos:
214
Zgodnie z przyjętymi postanowieniami wiadomość ta winna być odczytana dopiero na otwartym morzu, po opuszczeniu Wysp Kanaryjskich, w obecności oficjalnego notariusza wyprawy.Przerwałem lekturę i spojrzałem na Neapolitańczyka. – Zgadza się – oświadczył. – Wszystkie warunki spełnione. Proszę kontynuować…
Rzym, 15 listopada roku Pańskiego 1597
List pierwszy z pieczęcią świętego Łukasza.
Dla zachowania integralnego sensu wyprawy i zwrócenia Waszej uwagi tylko na to, co w danej chwili istotne, instrukcje zostały podzielone na części, a całość będzie widoczna dopiero po przeczytaniu ostatniego listu.
Ekscelencjo DeGrasso, Inkwizytorze Generalny Ligur-gii, Wasza podróż do Nowego Świata ma dla Kościoła dwojakie znaczenie: z jednej strony potwierdzi nasze wpływy w najbardziej niegościnnych zakątkach Ziemi, gdzie winien stanąć krzyż na znak naszej jurysdykcji i potęgi wojskowej. Z drugiej – ma stanowić w wieku dogmatycznej rewolucji i rozłamów godną przestrogę dla naszych zamorskich wiernych. Wasze podstawowe zadanie polega na znalezieniu, pojmaniu i deportowaniu herezji pisanej, utworów wymierzonych przeciwko prawdziwej wierze przekazywanej nowo ewangelizowanym w oparciu o nasz katechizm oraz znalezieniu, pojmaniu i deportowaniu osób posiadających w sensie fizycznym i moralnym te utwory.
Radzę wykorzystać dni podróży i należycie przygotować się do realizacji tych celów. Pomogą Wam w tym postanowienia soboru trydenckiego. Trzeba dać zdecydowany odpór herezji i sprawiedliwie osądzić błędy.
215
Przygotujcie się duchowo do tego, co nadejdzie. Waszą jedyną bronią będzie właściwie stosowane prawo Boże. Zawsze wasz w Jezusie,kardynał VINCENZO IULIANO Superior Generalny Świętego Oficjum
Podniosłem oczy znad kartki papieru.
–Niczego nie wyjaśnia – mruknąłem, patrząc na Evolę. – Nie wnosi nic nowego do zrozumienia naszej podróży.
–Rzeczywiście niewiele – przytaknął Evola, który prawdopodobnie też spodziewał się czegoś więcej po tym liście. – Zapewne kardynał Iuliano ma swoje racje…
–Może i ma, ale ja ich nie rozumiem – przerwałem mu przemówienie. – Zamiast domniemywać, poczekajmy na otwarcie trzeciej koperty i skończą się nasze wątpliwości.