Reading Online Novel

Inkwizytor(104)



–Panie kapitanie Martinez, niech pan zatrzyma tych dwóch. Trzeba przygotować dla nich miejsce odosobnienia. Nie wolno im nigdzie się ruszać do czasu nowego rozkazu – powiedziałem i poszedłem w kierunku wskazanym przez ojca Killimeta.

Na końcu ciemnego, wilgotnego korytarza dostrzegłem gościnnie uchylone drzwi. Wszedłem razem z żołnierzami. W mrocznej celi zastałem mnicha; odwrócony do nas plecami czytał coś w wątłym świetle dopalającej się świeczki. W przeciwieństwie do poprzednich nie zapytał, kim jesteśmy ani czego chcemy. Odwrócił się spokojnie w naszą stronę i patrzył bez słowa na ludzi, którzy wtargnęli nieproszeni do jego pomieszczenia. Potem wstał i utkwił we mnie wzrok. Tami był szczupły, miał mocno przerzedzone na skroniach włosy i orli nos. Oczy promieniowały duchowością. Odniosłem dziwne wrażenie, że od razu wiedział, kim jestem, bo zanim się odezwałem, rzucił przez zęby:

–No proszę, tę złą pogodę przywiało nam z Rzymu.

–Jesteś aresztowany, bracie. Pozostaniesz w zamknięciu, dopóki Święta Inkwizycja nie postanowi inaczej – oświadczyłem, a moje słowa wcale go nie obeszły, zresztą muszę przyznać, że mnie też wydały się puste.

Patrzyłem na księdza jak na zdobycz wojenną. Giorgio Carlo Tami przeszedł koło mnie z kajdankami na rękach i miałem go zobaczyć dopiero następnego dnia w więziennej izbie, pozbawionej elementarnych wygód. Znów ramię Kościoła dosięg-nęło jednego z najbardziej (wedle mych informacji) poszukiwanych heretyków.

Po zatrzymaniu jezuitów żołnierze przeprowadzili dokładną rewizję we wszystkich zabudowaniach osady, koncentrując się głównie na świątyni, bo to było miejsce zaznaczone na mapie. Ani śladu ksiąg. Zapadła noc, wszyscy byliśmy wyczerpani długą podróżą na piechotę. Najwyższa pora coś zjeść i udać





302





sję na odpoczynek; następny dzień mógł przynieść różne niespodzianki. Zanim przeszedłem do przygotowanego dla mnie pokoju, uprzedziłem Evolę i Martineza, że trzeba będzie przesłuchać Tamiego w sposób nieformalny, bo mieliśmy wyraźny zakaz zwoływania trybunału. Należało odnaleźć księgi-





41





Następnego dnia po obiedzie rozpoczęliśmy śledztwo. Postanowiłem, że odbędzie się w celi więziennej, urządzonej w pustym, ciemnym i zimnym pomieszczeniu w tej samej części budynku, gdzie były sypialnie zakonników. W pobliżu znajdowała się również cela więzienna Xanthopoulosa. Zaprosiłem na przesłuchanie Martineza. Oczywiście przyszedł również Evola, choć nie był na obiedzie i w ogóle się spóźnił. Miał zapisywać przebieg wydarzeń i czuwać, abym nie zadawał zbyt wielu pytań.W pomieszczeniu ustawiono stół; jego centralna część była zarezerwowana dla mnie. Po mojej prawej stronie usiadł notariusz, a po lewej – kapitan Martinez. Czterech żołnierzy pilnowało Tamiego. Dałem Evoli znak, że może zaczynać.

–Nazwisko? – spytał oskarżonego Neapolitańczyk.

–Giorgio Carlo Tami – odpowiedział kapłan, posadzony na krześle naprzeciwko mnie.

Evola zanotował nazwisko w księdze notarialnej – miał wyszukany, staranny krój pisma – i ogłosił:

–Dnia pierwszego lutego tysiąc pięćset dziewięćdziesiątego ósmego roku w godzinach popołudniowych rozpoczyna się przesłuchanie księdza Giorgia Carla Tamiego z zakonu jezuitów w sprawie wykroczeń przeciwko wierze. Odtąd wszystko, co powie oskarżony, będzie uznane za dowód jego niewinności lub winy. Przesłuchanie prowadzi Inkwizytor Generalny Angelo





303





Demetrio DeGrasso. Jako notariusz z upoważnienia Świętego Oficjum poświadczam to wpisaniem do księgi protokołów.Następnie ja przystąpiłem do zadawania pytań z całą pompą i wprawą, jakiej nabyłem przez lata studiów, z podręczników i przede wszystkim dzięki praktyce, doskonalonej z dnia na dzień w ramach mojej osobistej krucjaty. Choć to nie było formalne posiedzenie trybunału, zamierzałem poprowadzić je podług zwykłego w takich wypadkach scenariusza, zwłaszcza że Tami nie wiedział o ograniczeniach narzuconych mi przez Rzym.

–Padre Tami, czy wiesz, dlaczego stajesz przed nami? Co doprowadziło do tej sytuacji? – rzekłem i wpatrywałem się w niego ze zmartwiałą twarzą.

–Nie wiem, Wasza Miłość – odparł szczerze.

–Jak to nie wiesz…? Zastanów się, proszę. Nie przychodzi ci do głowy nic, co mógłbyś szczerze wyznać przed tym trybunałem?

–Nie, Wasza Miłość.

–Posłuchaj, padre Tami, ja wiem, że coś przede mną ukrywasz…

–Możesz myśleć i podejrzewać, co ci się żywnie podoba, ekscelencjo DeGrasso. A ja i tak nie wiem, czego ode mnie chcecie.