Dla mnie posłuszeństwo jest kwestią złożonej przysięgi, czymś osobistym, lecz wiąże się również z zaufaniem, jeśli ma być realizowane w imię miłości Bożej. Nie wszyscy mogą żądać od nas posłuszeństwa, bo nie wszyscy są jego godni: tylko ci, którzy kierują się rozsądkiem i chrześcijańską moralnością. Moje milczenie i gniew zaniepokoiły notariusza.
–Co zamierzacie uczynić?
–Kierować się wytycznymi – rzekłem ogólnikowo, bo nie chciałem dłużej manifestować nieufności do kardynała Iuliana w obliczu jego sługi.
–To dobrze – zawołał uspokojony Evola. – Macie dla mnie jakieś specjalne polecenia na najbliższe godziny?
–Proszę przygotować się do zejścia na ląd i powiadomić władze cywilne oraz diecezjalne o naszym przybyciu.
Notariusz szykował się do wyjścia, ale zatrzymał się przy drzwiach, spojrzał na mnie i powiedział cicho, finezyjnie jak dobrze dostrojone skrzypce.
–Jednak zamierzacie zabrać ze sobą na ląd narzędzia śledztwa?
–Oczywiście, bracie Evola. Nigdzie nie ruszam się bez nich.
Wkrótce potem rozległo się nowe stukanie do drzwi, zapowiadając kolejnego gościa. Był nim kapelan z „Santa Elena", cichy i spokojny Francisco Yalerón Velasco.
–Nie przeszkadzam, ekscelencjo? – rzekł, wsuwając swój spiczasty nos przez szparę w uchylonych drzwiach.
–Proszę się nie krępować. Niech ksiądz wejdzie i siada – powiedziałem.
Kapelan usiadł przy stoliku na krześle, które wcześniej
282
zajmował notariusz, i musiał coś wyczuć w powietrzu, bo cień troski przesunął się po jego twarzy.–Co się dzieje? – spytał ostrożnie, okraszając pytanie delikatnym uśmiechem. – Ekscelencja wybaczy, ale czuję tu silny zapach wódki…
Zaskoczony, przyglądałem mu się uważnie, bez słowa. Źle odczytał moje milczenie, bo natychmiast opuścił głowę, jakby chciał udowodnić, że świadomie popełnił tę niedyskrecję. Zdziwił się niesłychanie, gdy usłyszał mój pierwszy wybuch śmiechu, po którym nastąpiła cała kanonada wybuchów, co skłoniło go do oceny, że pewnie jestem pijany. Kiedy udało mi się pohamować wesołość, mogłem mu wreszcie odpowiedzieć ze łzami w oczach:
–Proszę się nie martwić, księże kapelanie, to nie ja się upiłem, tylko pchły. Oto, do czego może prowadzić desperacja! Rozlałem w tej kajucie więcej wódki, niż karczmarz nalewa do kieliszków w ciągu roku. Ileż to rzeczy człowiek uczy się na starość bez żadnego uniwersytetu. – Kapelan zdołał poprawić mój nastrój swą niewinną uwagą. Uśmiechnął się z ulgą, a ja zadałem mu bezpośrednie pytanie: – Ksiądz lubi czasem wypić?
–Nigdy – odparł bez wahania.
–Naprawdę? – nie dowierzałem.
–Nigdy – powtórzył szybko i zdecydowanie.
–Matko Boska! Hiszpan abstynent! Zdążyłem się już przyzwyczaić do niespodzianek po tylu dniach podróży, a mimo to zaskoczyłeś mnie, księże Francisco, całkowicie.
–Widzę, że macie spore poczucie humoru – stwierdził kapelan – a to jest rzecz prawie niespotykana u osób na waszym stanowisku.
–No cóż, drogi bracie, czasem krzyż na piersi mówi bardzo dużo, ale niekoniecznie o człowieku, który go nosi. Myślał ksiądz, że taki inkwizytor jest zgorzkniałym, sztywnym wykonawcą prawa?
–Tak myślałem, ekscelencjo.
283
Przeniosłem wzrok z kapelana na skrzynię z książkami i papierzyskami. I od razu straciłem ochotę do śmiechu.–Kto wie? Może to ksiądz ma rację? Może jestem zgorzkniałym, sztywnym wykonawcą prawa?
Valerón Velasco milczał; moje słowa zostały bez komentarza.
–Słucham, co księdza do mnie sprowadza? – podtrzymałem rozmowę.
–Chciałbym wam coś zaproponować.
–Co takiego? – byłem zaintrygowany.
–Chętnie przyłączę się do was, żeby towarzyszyć wam i waszej świcie w dalszej drodze. Udzielałbym żołnierzom posługi religijnej, a wam pomagałbym we wszystkim, co trzeba.
Spojrzałem uważnie na kapelana.
–Nie przyszło mi to wcześniej do głowy, ale to znakomity pomysł. Potrzebny księdzu mój nakaz, żeby zejść na ląd?
–Tak, ekscelencjo. Jestem kapelanem armady i tego statku. Tylko na wasz wniosek admirał Calvente zgodzi się mnie wypuścić. Oczywiście, jeśli naprawdę tego chcecie.
–Myślę, że ksiądz się nam przyda. Sprawa załatwiona. Jeszcze dziś porozmawiam z admirałem.
–Będę wam bardzo wdzięczny, ekscelencjo. Propozycja kapelana zaskoczyła mnie i nie wierzyłem, że
kieruje się tylko troską o dusze moich podopiecznych. Dlatego pytałem dalej: