–Ogłaszam otwarcie sabatu. My, czarownice, służki pięknego i uwodzicielskiego, kłamliwego i ziemskiego Księcia Ciemności, zgromadziłyśmy się tutaj przed wami, żeby zaspokoić wasze pragnienia i potrzeby, prośby i żądze.
Oprócz nas dwóch było jeszcze siedmiu innych mężczyzn, którzy słuchali jak zaczarowani słów wiedźmy, a krew koguta wciąż kapała na skąpe ubranie dziewczyny, które zaczęło się przyklejać do ciała i uwydatniać ponętne kształty. Madame Tourat ciągnęła lubieżnym głosem:
257
–Uwierzcie mi, gdy mówię, że wasze problemy mają rozwiązanie. Uwierzcie mi, gdy mówię, że prośby ludzkie są wysłuchiwane na ziemi, a nie w niebie. Uwierzcie mi, gdy mówię, że żądze cielesne znajdują ukojenie tylko w królestwie ciała, a nie w królestwie ducha. Prośmy więc króla wszystkich ziemskich królestw, aby nas namaścił, udzielił nam swej mocy i pozwolił cieszyć się łaską. Czcijmy go, a otrzymamy to, czego szukamy, zwracajmy się do niego, bo szybko odpowiada na nasze prośby. Wezwijmy króla, wezwijmy Lucyfera.Madame weszła w pentagram i zapalając po kolei każdą z pięciu świeczek, deklamowała żarliwie:
–Zjaw się, Lucyferze, przyjdź do swych czarownic, przyjdź do swoich służek. Zjaw się, Lucyferze, przyjmij ofiarę z naszych ciał na tym ołtarzu z ciała i krwi. Uświęć ten sabat swą obecnością i ściemnij noc, żeby była dla nas zasłoną! Daj moim czarom moc. Niech twoje słowa płyną przez me usta. Objaw swą potęgę w moim ciele!
Po zapaleniu ostatniej świeczki uśmiechnęła się do siebie i wymamrotała zaklęcie w łacinie ludowej z błędami i złą intonacją, rażącą moje uszy, ale reszta zgromadzonych odebrała to jako wzniosłą sentencję, dowód nieogarnionej mądrości. Wymówione zaklęcie oznaczało: „To jest prawda, cała prawda, na pewno i bez kłamstwa: To, co jest na dole, jest takie jak to, co jest na górze, a to, co jest na górze, jest takie jak to, co jest na dole. Poprzez to dokonują się wszelkie cuda. I tak jak wszystkie rzeczy istnieją w Jednym i pochodzą od Jednego, które jest najwyższą Przyczyną, poprzez mediację Jednego, tak wszystkie rzeczy są zrodzone z Jednej Rzeczy przez adaptację. Słońce jego ojcem, Księżyc matką, wiatr nosił go w swym łonie. Ziemia jest jego żywicielką i strażnikiem". Słowa te parzyły mi uszy i zapadły głęboko w pamięć, bo wyczułem, że to tylko mała próbka zawartości posiadanej przez nią księgi.
–Proszę państwa… Lucyfer już jest między nami – stwierdziła czarownica, przesuwając powoli złe oczy po wszystkich obecnych; część wstępna sabatu została zakończona.
258
Giovanni rzucił mi wystraszone spojrzenie; widziałem, że jest przerażony do szpiku kości. Madame kontynuowała:–Nasze dzisiejsze spotkanie ma tylko jeden cel: magiczne poszukiwanie rozkoszy. Wszyscy o to prosiliście. Może nie?
Większość zebranych uśmiechnęła się bojaźliwie, potakując głową w milczeniu.
–Dobrze, a więc proszę się przygotować, gdyż otrzymacie to, po co przyszliście…
Młoda, urodziwa uczennica podsunęła jej matowe naczynie z drewnianym moździerzem, narzędzie alchemika. Przykucnęła i czekała na dalsze słowa mistrzyni.
–Tu jest sekret, którego szukacie: wywar miłosny, napój pożądania. Ale nie myślcie, że dam popróbować jak na jarmarku. Sabat to nie jest spotkanie handlowe, ale schadzka ze Złym, z Panem Królestw Ziemi, Lucyferem, z nami wszystkimi – zakończyła, pokazując na swych pięć uczennic.
W coraz szerzej otwartych oczach Giovanniego rosło przerażenie zmieszane z zachwytem. Może dlatego madame Tourat wybrała go spośród innych.
–Ty. Podejdź bliżej. Giovanni zbladł.
–Ja? – zapytał, z trudem wydobywając głos ze ściśniętego gardła.
–Tak, ty – potwierdziła czarownica.
Młodzieniec spojrzał na mnie. Nie wiedziałem, co robić. Nie wzięliśmy pod uwagę, że przyjdzie nam aktywnie uczestniczyć w sabacie, ale nieszczęście i fatalizm losu podjęły za nas decyzję. Dałem mu oczami lekki znak przyzwolenia i Giovanni podszedł bliżej kręgu pentagramu, gdzie wyciągała swe macki madame Tourat.
–Jesteś Genueńczykiem, prawda? – spytała, kiedy stanął koło niej.
–Tak… – wyszeptał młodzieniec.
–Przyszedłeś po napój miłosny, prawda?
259
–Tak – odparł młodzieniec niezdolny wyartykułować cokolwiek innego poza monosylabami.–Dam ci popróbować wywaru, żeby inni mogli ocenić efekty działania. Zaraz coś zobaczycie. Patrzcie uważnie…
Po tych słowach pierwsza uczennica przysunęła się na klęczkach do stóp Giovanniego i delikatnie zdjęła mu spodnie. Wyjęła mu członek i włożyła sobie do ust. Pracowała nad nim z wprawą i oddaniem prostytutki, ale bez żadnego efektu, bo chłopak był tak spięty z przerażenia, że jego męskość nie miała szans się ujawnić.