191
–Jest pan w błędzie. Nie po to… – zaczęła się tłumaczyć, ale przerwałem.–Nie, to pani chce mnie wprowadzić w błąd. Zjawia się pani jak duch we mgle i mam nic nie podejrzewać? Znam wszystkie oblicza przekupstwa, wiem, kiedy puka do mych drzwi… Czyżby pani nie wiedziała, że świat kręci się wokół konspiracji, a spisek jest jego motorem?
Anastasia spuściła wzrok.
–Jest w tym trochę racji. Ale nie mogłam wybrać innego momentu na spotkanie. Proszę mi wybaczyć. – Dama w bieli podniosła oczy i spojrzała mi prosto w twarz. – Nie wiedziałam, że często miewa pan propozycje przekupstwa…
–Jestem sędzią. Dużo ludzi chce wykorzystać inkwizycję przeciwko swym wrogom. Dlatego nie ufam nieznajomym.
–Ale ja nie zajmuję się polityką i nie po to tu przyszłam. Zapewniam pana.
–Wobec tego proszę wybaczyć obraźliwe słowa i przykrość, jaką mogły wyrządzić – powiedziałem przyjaźnie. – Ale nadal nie pojmuję powodów pani wizyty.
–No cóż… Nic dziwnego, że często spotykam się z podejrzeniami, jeśli zważyć na to, kim jestem.
–Przykro mi… Jeszcze raz przepraszam.
–Na pewno pan wie, że Vincenzo Iuliano nie jest moim wujkiem, lecz ojcem. Wszyscy to wiedzą, tylko udają zaskoczonych. – Musiałem przyznać w duchu, że była odważna. Mówiła dalej, nie czekając na odpowiedź: – Zdaje pan sobie sprawę, że mam bliskie powiązania ze światem władzy, więc łatwiej mnie pan zrozumie. Jako córka kardynała Iuliana żyję i oddycham polityką, obracam się wśród osób niebudzących mego zaufania, które ojciec nazywa swymi przyjaciółmi. Wychowałam się wśród paktów i konwenansów. Sama tego nie wybrałam. Urodziłam się w niewłaściwym domu. Marzę, aby nie musieć tłumaczyć za każdym razem, gdy próbuję się do kogoś zbliżyć, że nie mam złych intencji. Nie chcę czekać
192
bezczynnie, aż wybiorą dla mnie męża, żeby przypieczętować kolejny pakt polityczno-rodzinny.–Żaden szlachcic europejski nie zawaha się przed poślubieniem pani. To chyba dobra przyszłość? Będzie pani wieść życie usłane różami…
–To ma być dobra przyszłość? Niedobrze mi się robi na samą myśl – odparła, a gwałtowny błysk w oczach potwierdził szczerość tych słów.
–Niech pani nie narzeka – powiedziałem oschle i uśmiechnąłem się niemal bezczelnie. – Nie brak ludzi, którym wiedzie się dużo gorzej. Żywią się odpadkami, resztkami z pańskich stołów, muszą się dobrze natrudzić, żeby przeżyć choć jeden dzień. To jest prawdziwe nieszczęście! Pani ma uprzywilejowaną pozycję, lepiej nie skarżyć się na los.
–Dlaczego mówi pan do mnie w taki sposób? – Anastasia wydawała się rozdrażniona.
–Zechce pani wysłuchać odpowiedzi?
–Proszę bardzo! – rzekła dumnie.
–Bo uważam panią za kapryśną pannę, która lubi filozofować we mgle, a nigdy nie musiała pracować w pocie czoła. Mam nadzieję, że moja szczerość nie zabrzmiała ob-raźliwie.,
–Nie docenia mnie pan, ekscelencjo DeGrasso – odparła Anastasia jeszcze bardziej urażona.
–Niewykluczone, że się mylę. W takim razie chętnie odwołam, co powiedziałem.
–Znamy się od niedawna, a już kieruje pan do mnie zatrute słowa, graniczące z brakiem szacunku.
–Ponownie proszę o wybaczenie Anastasio, ale muszę przyznać, że ta rozmowa mnie dziwi. Pani mnie dziwi. – Było w niej coś takiego, sam nie wiem co, że miałem ochotę prowadzić dalej tę rozmowę. Na pewno bym nie odmówił, gdyby wcześniej poprosiła mnie o spotkanie.
–Jak to? – spytała, unosząc brwi.
–Jest pani interesującą młodą damą. I to nie tylko ze
193
/względu na powiązania rodzinne, ale proszę wreszcie powiedzieć, co panią do mnie sprowadza…
–Chciałam pana zobaczyć. Tylko tyle. Nie lubi pan rozmawiać z kobietami?
–Nie o to chodzi. – Rozglądałem się dookoła, próbując przebić wzrokiem mgłę. – Ciekawe, kto parną tu przyprowadził? Ojciec? Od niego dowiedziała się pani, że wyjeżdżam? Mało osób o tym wie, tym bardziej jestem zdziwiony, że pani należy do wtajemniczonych.
–Nikt mnie nie przyprowadził, przyszłam sama. Bez straży ojcowskiej – odparła Anastasia zdawkowo. Było jasne, że albo wie od ojca, albo jest dobrym szpiegiem…
–Jest pani nie tylko kapryśna, ale także zuchwała – dorzuciłem z uśmiechem.
–Przyjmuję to za komplement w nadziei, że nie ma pan o mnie złego zdania – skwitowała młoda dama, odzyskując dobry humor, jaki miała na początku spotkania.