–Rozumiem… – zaczęła szlochać.
Ścisnąłem mocniej jej dłoń i czekałem, aż minie pierwsza gorycz. Nic nie usprawiedliwiało mego tchórzostwa… To nie było nawet tchórzostwo, tylko zwykła głupota! Tchórzem jest ten, kto się boi, a ja się jej nie bałem, wręcz przeciwnie,
186
pragnąłem z całego serca. Tchórz ucieka, żeby ratować swój błogostan, ale ja nie chciałem uciekać; byłem gotów stawić czoło tej sytuacji, zresztą ucieczka nie oszczędziłaby mi cierpienia. Kim ja właściwie byłem? Tchórzem uciekającym przed miłością? Czy głupcem szukającym udręczenia? Wziąłem głęboki oddech. Nie mogę dłużej milczeć. Nie mogę zwlekać z odpowiedzią.–Nie opuszczę cię – wyszeptałem zaskoczony własnymi słowami. – Umarłbym, gdybym to uczynił.
Na skąpanej łzami twarzy Raffaelli zakwitł nieśmiały uśmiech.
–To znaczy, że się jeszcze spotkamy? – spytała z nadzieją w głosie.
–Posłuchaj, maleńka. W moim życiu zaszły ostatnio duże zmiany. Wytrąciło mnie to trochę z równowagi i naruszyło najsilniejsze przekonania, jakie miałem. Musiałem inaczej na siebie spojrzeć. Jedyna piękna rzecz, jaka mi się w tym czasie przydarzyła, ma związek z tobą. Nie zostawię cię, choć jeszcze nie wiem, dokąd mnie doprowadzi ta namiętna miłość.
–Odsunąłeś się od Boga z mojego powodu – zmartwiła się Raffaella.
–O nie! Moja miłość do Boga nie podlega dyskusji.
–Przecież złożyłeś śluby, Angelo, przyjąłeś zobowiązania.
–Zostaw to mnie – poprosiłem. – Nie chcę teraz o tym myśleć. Właśnie z miłości do Boga zdecydowałem się wyruszyć w tę podróż. A problem, o którym mówisz, rozwiążę sam. Oddajmy ludziom co ludzkie i Bogu co boskie.
Przytaknęła i skłoniła głowę z szacunkiem.
–A więc Raffaello D'Alema, czy bierzesz mnie za męża w takim znaczeniu, jakie nadaje temu słowu Pieśń nad Pieśniami? – spytałem, choć jeszcze przed chwilą nie byłem pewien, czy odważę się to powiedzieć.
Dziewczyna odpowiedziała jak zaczarowana:
–Biorę ciebie za męża. Dla mnie to ma takie samo znaczenie jak życie w raju.
187
–Nie mamy czasu do stracenia. Moje słowa płyną prosto z serca. Pragnę być z tobą. Jak przyjdzie pora umierać, chcę być w twoich ramionach, a nie w chłodnej samotni klasztoru.–Będziemy jednym ciałem i jedną duszą – oświadczyła. – Przyrzekam zachować płomień tej miłości do końca naszych dni, abyś mógł się nim ogrzać u kresu życia.
–I tak niech się stanie, jeśli taka jest wola Chrystusa. On na pewno pozwoli staremu żołnierzowi wycofać się ze służby i leczyć rany odniesione w wielu bitwach. A jeśli zechce, bym nadal sprawował swój urząd, to da mi to poznać, zobaczysz.
Rzymianka zdjęła z szyi łańcuszek, który miała pod suknią, i podała mi go. Do łańcuszka był przyczepiony okrągły medalik przedstawiający Madonnę z Dzieciątkiem w stylu szkoły Li-moges.
–To dla ciebie, Angelo. Ten medalik przyniesie ci szczęście. Noś go zawsze. To tak, jakbym ja była przy tobie.
Przyjąwszy podarunek, skręciłem łańcuszek w palcach i ucałowałem medalik. Potem obejrzałem to prawdziwe dzieło sztuki.
–Jaki piękny… Czuć jeszcze ciepło twojej skóry.
–Czy mogę cię pocałować… – powiedziała prosząco Raffaella.
Patrzyłem na nią przez chwilę w milczeniu, zanim mruknąłem:
–Pospieszmy się… zostało niewiele czasu.
Odwieczny rytuał namiętności połączył nasze wargi. Pocałunek trwał tyle co westchnienie, ale przypieczętował na zawsze nasz miłosny pakt. Choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, jakie będą tego skutki.
Czyjeś kroki odezwały się w pobliżu dość głośno, jakby ktoś celowo chciał nas uprzedzić o swej obecności. We mgle zamajaczyła elegancka postać damy. Podeszła bliżej i rozpoznałem Anastasię Iuliano.
–Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać – powiedziała delikatnie.
188
Odsunąłem na bok Raffaellę, żeby ją chronić. Miałem nadzieję, że gęsta mgła spowiła zasłoną nasz pocałunek, ale nie byłem tego pewien. Wolałem nie narażać dziewczyny na cudze spojrzenia. Nie chciałem, by zobaczyła ją krewna mojego superiora, dopóki nie złożę rezygnacji z kapłaństwa i urzędu. Próbując ukryć zaskoczenie jej wizytą, nie omieszkałem wyrazić zdziwienia:–Oczywiście, że pani nie przeszkadza, ale młoda dama nie powinna sama przebywać w takim miejscu i o takiej porze.
–Proszę nie sądzić, że specjalnie pana śledzę albo że mam zwyczaj przechadzać się w porcie o świcie. Chciałam pana zobaczyć przed odjazdem. Mam pilne sprawy do omówienia – odparła, zatrzymując się w dyskretnej odległości.