167
purę na czarną sutannę z majestatycznie narzuconym płaszczem, który przy każdym ruchu odsłaniał blask wiszącej u pasa szpady.Superior Generalny inkwizytorów był znany z wielkiego upodobania do broni. Posiadał duże doświadczenie w tej dziedzinie, gdyż jako potomek szlacheckiego rodu od dziecka był przyuczany do posługiwania się bronią. Iuliano był wojownikiem, żołnierzem na miarę dawnych krzyżowców i gdy opuszczał bezpieczne mury Watykanu, zawsze chodził uzbrojony jak oficer armii. Miał wielu wrogów i starał się być przygotowany na każdą ewentualność z racji swej przynależności do świata, gdzie wszyscy spiskowali przeciwko wszystkim.
Zatrzymał się przy mnie tak blisko, że widziałem na jego twarzy ślady po ospie, które tuszował przystrzyżoną bródką.
–Co za niespodzianka, ojcze generale! Pozdrawiam was w imię Boże – powiedziałem na powitanie. Z tą niespodzianką trochę przesadziłem, bo odkąd Rivara wysłał do kardynała posłańca z wieścią o śmierci Isabelli Spaziani, mogłem spodziewać się jego wizyty w każdej chwili.
–Bądź pozdrowiony w imię Boże, bracie DeGrasso – odpowiedział natychmiast.
Z niechęcią pomyślałem, że czeka mnie przykry obowiązek zawiadomienia go o porażce. Ale wolałem mieć^to szybciej za sobą.
–Cieszę się, że was widzę, bo mogę osobiście przekazać najświeższe wieści o zakazanej księdze Gianmarii… Niestety, nie są dobre – powiedziałem, spodziewając się gniewnej reakcji.
Tymczasem Iuliano nie przestawał rozglądać się nerwowo po wszystkich zakamarkach świątyni.
–Jak tu ciemno, te witraże są zbyt małe i dają niewiele światła, ledwo widać zarysy ławek. Łatwo się tu ukryć – wyszeptał. Był człowiekiem skrupulatnym, upartym i wyjątkowo inteligentnym, ale przesadnie podejrzliwym. Wszędzie węszył spisek i niebezpieczeństwo, co wyglądało na prawdziwą obsesję.
168
–Jesteśmy sami, prawda? – mruknął przez zęby.–Tylko my i Bóg, kardynale Iuliano – odpowiedziałem uspokajająco.
Jego oczy błądziły jeszcze po świątyni, ale był już spokojniejszy. Kiedy wreszcie przeniósł wzrok na mnie, ujrzałem w nim gniew, tak jak się spodziewałem. Zląkłem się nawet, że mnie zabije, ale na szczęście nie wyjął szpady.
–Co ty sobie wyobrażasz, bracie DeGrasso?! – z trudem powstrzymywał się od krzyku w świętym miejscu.
–Słucham? – powiedziałem zdziwiony. Nie wiedziałem, skąd ta wściekłość, skoro jeszcze nie zdążyłem przekazać mu złej wieści.
–Jak to: słucham? – odparł z sarkastycznym uśmiechem. – Czyżbyś nie wiedział, dlaczego tu jestem?
–Domyślam się, że przyszliście po księgę… Kardynał uniósł prawą dłoń i spojrzał na mnie z odrazą.
–Dałem ci rady, które powinieneś potraktować jak rozkaz, a ty podjąłeś działania na własną rękę i wykazałeś zbyt wiele inicjatywy w kwestii zakazanej księgi… Chyba się nie mylę, bracie? – Iuliano zrobił krótką przerwę, po czym kontynuował: – Dlatego tu jestem.
Coś mi przyszło do głowy, gdy słuchałem tych oskarżeń. Przypomniały mi się słowa Piera Del Grandę tak wyraźnie, jakbym dopiero co je usłyszał. „Iuliano ci nie ufa, każe cię śledzić". A ja starałem się wtedy bronić kardynała przed zarzutami mistrza…
–Rozumiem… – odpowiedziałem.
Nareszcie wiedziałem, czego się trzymać i jak dalej prowadzić tę rozmowę, aby nie zaszkodzić ani sobie, ani ojcu Del Grandę.
–W porządku, pomówmy zatem o tym, co mnie najbardziej interesuje.
–Nie wiem, co mam powiedzieć Waszej Eminencji, bo chyba nie interesują was moje obawy – broniłem się, atakując, gdyż chciałem zorientować się, co wie, i wolałem, żeby zaczął mówić pierwszy.
169
–Odwiedziłeś byłego mistrza, długo rozmawialiście, opowiadałeś mu o sprawach, które nie powinny wychodzić poza krąg inkwizycji. Zwierzyłeś mu się ze swych obaw, ujawniłeś wyniki śledztwa. Chyba nie zaprzeczysz?! Myślisz, że możesz robić i mówić, co ci się żywnie podoba? Sprawy Świętego Oficjum nie są przeznaczone dla wszystkich uszu!Gniew Iuliana rósł równie szybko, jak na zewnątrz zapadała noc.
–Owszem, odwiedziłem ojca kapucyna, ale nic z tego nie wynika. Proszę nie kwestionować mojej uczciwości, ojcze generale, bo to podważa rangę sprawowanego przeze mnie urzędu.
–Bierzesz mnie za głupca, bracie DeGrasso? – zadygotał Iuliano jak wulkan na moment przed wybuchem. – Zaprzeczysz, że zdradziłeś moje zaufanie?
–Jestem lojalny – odparłem, starając się zachować spokój.