–Musisz jednak wiedzieć, że on ci nie ufa – oświadczył.
–Dlaczego tak mówisz, ojcze?
–Dlatego że opowiedział ci tylko połowę tej historii. Lekki powiew wiatru zdmuchnął suche liście z cmentarnych
nagrobków. Zmarszczyłem brwi.
–Ale dlaczego…?
–Bo jesteś w jego oczach podejrzany.
–Ja?
–Tak, Angelo. Kardynał podejrzewa cię o przynależność do Corpus Carus.
Corpus Carus… Już po raz trzeci słyszałem tę nazwę. Za pierwszym razem padła z ust kardynała Iuliana, który, pamiętam to dobrze, przeszywał mnie wzrokiem, jakby chciał czytać w moich myślach… Słowa mistrza zaczęły nabierać sensu i już mu nie przerywałem. Czekałem, aż powie wszystko o tej masonerii, tak jak obiecał.
–Do połączenia tych ksiąg nie doszło dzięki Corpus Carus – mówił dalej Piero Del Grandę. – Corpus Carus jest katolicką masonerią, walczącą o te księgi z inkwizycją i Tajnym Stowarzyszeniem Czarowników. Corpus Carus zwerbowało cię dla Kościoła, opłaciło studia, uratowało od śmierci w dzieciństwie. Corpus Carus to loża, do której należę, dla niej przeprowadzam selekcję i werbunek, zajmuję się przygotowaniem ludzi.
Byłem oszołomiony tą informacją. Ja, Wielki Inkwizytor DeGrasso, zawdzięczam tak wiele – nawet życie – organizacji masońskiej, która zasługuje na miano heretyckiej… A mój mistrz jest wybitnym członkiem loży. Była to rewelacja, która wprawiła mnie w duże przygnębienie i zakłopotanie i nic innego nie przychodziło mi do głowy, jak zapytać:
–Mistrzu… Jesteś wrogiem Kościoła? Ty?
140
–Nic podobnego, mój synu. Jestem strażnikiem Kościoła. Teologiem, który usiłuje powstrzymać ekscesy Kurii Rzymskiej i chronić duchownych, niosących Światło apostolskiego przesłania.Obserwowałem mojego starego mistrza z niedowierzaniem.
–Muszę ci wyznać, że kardynał Iuliano napomknął o Corpus Carus podczas wizyty, jaką mi złożył kilka dni temu. Mówił, że masoni są naszymi…
–Wrogami? – rzucił Piero Del Grandę, nie czekając, aż dokończę zdanie, więc potwierdziłem skinieniem głowy. – To zrozumiałe. Kardynał dobrze wykonuje swoją pracę, jest bardzo ortodoksyjny. To logiczne, że widzi w nas zagrożenie. Słuchaj uważnie: nie stanowimy dla nich zagrożenia z przyczyn doktrynalnych czy z powodu herezji, tylko ze względu na rozbieżności w ocenie polityki kościelnej. Mamy prałatów w otoczeniu Tronu Piotrowego, mamy swoich biskupów i teologów w całym Kościele Świętym. Nic dziwnego, że jesteśmy prześladowani. Inkwizycja chce poznać tożsamość naszych braci. Kardynał nie ufa tobie dlatego, że mnie podejrzewa, a ty jesteś moim uczniem.
Zastanowiłem się chwilę nad tym nowym obrazem rzeczywistości.
–A więc ja jestem waszym wrogiem.
Piero uśmiechnął się, zanim wyjaśnił nieporozumienie:
–Inkwizytorzy i dominikanie tak, ale nie ty. Jesteś moim uczniem. Moim ukochanym uczniem, przygotowanym do tego, by przeniknąć tarczę ochronną Rzymu. Jesteś jedynym inkwizytorem przeznaczonym do służby na rzecz Corpus Carus.
–To dlatego posłałeś mnie do dominikanów, dlatego nie chciałeś, żebym został kapucynem – wyrzucałem mu szeptem.
–Tak jest.
–Nikt mi nie pomógł zostać inkwizytorem! Sam zasłużyłem na ten urząd. Ja sam! – odparłem gniewnie, usiłując powstrzymać tę mieszaninę wściekłości, zaskoczenia i smutku,
141
jaka wzbierała we mnie, odkąd dowiedziałem się, że jestem bękartem.–Oczywiście, ale ktoś zaproponował cię na to stanowisko…
–Inkwizytorem mianował mnie Ojciec Święty – przerwałem, przeczuwając, dokąd prowadzi ta rozmowa.
–Zgadza się, Sykstus Piąty w roku tysiąc pięćset osiemdziesiątym siódmym. Jemu zaś podsunął twoje nazwisko teolog jezuita Roberto Bellarmino.
–Ale dlaczego? Przecież nawet go nie znam. Moja ciekawość nie miała granic.
–Dlatego że tak postanowił Wielki Mistrz Corpus Carus. Zapadła cisza.
–Bellarmino jest członkiem loży? – spytałem doszczętnie oszołomiony.
–Bellarmino jest dobrym człowiekiem i dobrym zakonnikiem.
–Bellarmino należy do Corpus Carus? – nie ustępowałem. Dobrze wiedziałem, że jezuita jest obecnie doradcą papieża
Klemensa i uczestniczy w obradach Kolegium Biskupów pod przewodnictwem papieża. Bellarmino i kardynał Iuliano często mijali się w salach ze słynnymi watykańskimi freskami.
–Mamy jezuitę w Watykanie – podsumował Piero, co wyjaśniałoby gwałtowny ton wypowiedzi w obronie Towarzystwa Jezusowego, wygłoszonej niedawno w kaplicy.