–Mamy pewność, że jesteś dobrym zakonnikiem. Dobrze wykonasz swoją pracę.
Papież wysunął w moją stronę delikatną dłoń w rękawiczce na znak, że spotkanie dobiegło końca. Zrobiłem mały krok i ukląkłem, aby ucałować papieski pierścień.
–Ojcze Święty, nie zawiodę – przyrzekłem żarliwie. – Wykonam zadanie.
–Jesteśmy tego pewni, bracie DeGrasso. Będziemy na ciebie czekać i modlić się – powiedział papież i udzielił mi
\
22
błogosławieństwa. – Niech Bóg cię prowadzi In nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti. Amen.Kardynał Iuliano i Darko milczeli. Zdawali się nie mieć żadnych wątpliwości co do powodzenia misji. Ale ja miałem ich coraz więcej.
Księga i podróż nieuchronnie krzyżowały się na mojej drodze.
2
Wyszedłem z pałaców watykańskich przez bazylikę, kierując się niespiesznie w stronę Rzymu, który wydawał się szary i obojętny. Zimne, jesienne powietrze zmroziło mi twarz i musiałem nakryć głowę kapturem i wsunąć dłonie pod poły płaszcza. Tak szedłem przez plac Świętego Piotra, jak zwykle środkiem, szukając w najgłębszych zakamarkach myśli odpowiedzi na niezliczone wątpliwości, odpowiedzi, którą próbowałem odgadnąć, stąpając po tej ziemi ochrzczonej jednocześnie krwią i miłosierdziem. Paradoksalnie, na tym samym placu imperatorzy zabawiali elity i motłoch zabijaniem chrześcijan. Na arenie cyrku, pokrytej teraz poświęconymi płytami, sam Piotr został wprzęgnięty w niszczycielskie jarzmo cesarskich prześladowań. Ostatnie chwile jego życia, ostatnie tchnienie, ostatnie wizje miały za scenerię miejsce, po którym stąpałem. Życie owiane legendą, a na końcu,, właśnie tu, na tym placu, pojawia się Piotr męczennik, niekwestionowana głowa Kościoła Chrystusa na Ziemi.Czy Piotr zwątpił, tak jak wcześniej już to uczynił, w tę wiarę, która doprowadziła go do śmierci? A może ta sama wiara pomagała mu znosić męki i godzić się na własny nieunikniony kres? Czy jego śmierć daje świadectwo o Chrystusie? Czy śmierć Piotra dowodzi, że uwierzył w to, co zobaczył? Szedłem pogrążony w tych rozmyślaniach, dopóki moje oczy nie spoczęły na obelisku umieszczonym w centrum placu. Przystanąłem i odwróciłem się ku bazylice. Czy Piotr miał taką
23
wizję swojego Kościoła, czy też na placu nie ujrzał nic poza cyrkiem i Neronem? Westchnąłem. To oczywiste, że istnieją sprawy, w które nikt nie powinien wątpić, ale niemniej oczywista jest słabość ciała i w życiu człowieka nie ma takiej chwili, by pytania bez odpowiedzi nie powodowały pustki, która często jest pozbawiona wiary. Poczułem się bardziej ludzki. Poczułem się bardziej ludzki, zrozumiawszy Kościół składający się z ludzi. Tam umarł apostoł za to, że chciał szerzyć swą wiarę; został ukrzyżowany głową na dół w obecności setek, tysięcy osób spragnionych pogańskich bogów. Piotr chyba się bał. Na pewno. Cierpiał i być może pomyślał, patrząc w niebo, że kto wie, czy to wszystko nie jest wielkim szaleństwem. Mój oddech tworzył obłoki pary, a oczy powoli zachodziły łzami, jak zawsze gdy tędy szedłem. Umysł formułował od nowa to samo dręczące pytanie, które pojawiało się zawsze, gdy myślałem o Piotrze na placu Watykanu: czy ja, Angelo, potrafiłbym oddać życie za Chrystusa?Pogrążony w myślach opuściłem plac i skierowałem się w stronę Tybru. Postanowiłem udać się nazajutrz do archiwum Świętego Oficjum. Musiałem odświeżyć sprawę Gianmarii i zbadać, czy nie ma tam czegoś ważnego, czego nie przekazano do mojego klasztoru. Chciałem również sprawdzić parę rzeczy na temat tajemniczej księgi. Ale najpierw pragnąłem spotkać starego przyjaciela z młodości, którego nie widziałem od lat, kupca Tommasa D'Alemę. Gdy dowiedziałem się, że mam być w Rzymie, uprzedziłem go, że wolę zatrzymać się u niego w domu niż gdziekolwiek indziej.
Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta wizyta będzie mieć swoje konsekwencje.
Stół Tommasa D'Alemy był wspaniale zastawiony tego pierwszego wieczoru, jaki spędziłem po długim niewidzeniu w jego domu. Obfite jadło, dobre wino i cała rodzina przy kolacji: żona Libia i córka Raffaclla. Zdawało się, że złe
24
wspomnienie zimnego Rzymu pójdzie w niepamięć dzięki przyjęciu, jakie zgotował mi stary przyjaciel. Ale tak się nie stało: zachowanie Tommasa było temu przeszkodą. Po tylu latach niewidzenia i wskutek informacji, jakie dotarły do niego na mój temat, był nieufny. Mój pobyt w domu tej rodziny nie zapowiadał się łatwo.–Wiem, że jesteś członkiem Świętego Oficjum – rzekł mój przyjaciel. – W Rzymie wieści rozchodzą się jak powietrze. Może teraz masz jakieś nowe zwyczaje… A nasze zwyczaje już ci się nie podobają.