–A domyślasz się, dlaczego jej na tym zależało?
–Wy jesteście lepiej zorientowani w tym wszystkim niż ja. Widać to było w czasie rozprawy. Ja nie znam się na zakazanej literaturze.
Wikariusz patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
–W porządku… Więc postaraj się zapomnieć o tym wszystkim – poradziłem, a mając na uwadze nieoczekiwany zwrot wydarzeń, dodałem: – Dla twojego dobra.
–Tak zrobię, ojcze przeorze.
Przysunąłem twarz do światła, żeby gra półcieni wyostrzyła moje rysy i podkreśliła twardość spojrzenia. Obserwowałem wikariusza uważnie.
–Wiesz jeszcze coś, czego ja nie wiem?
–Nie, ojcze przeorze.
–To dobrze. Napiszesz zaraz list do Superiora Generalnego. Należy go powiadomić o tym odkryciu.
–Już piszę, a jutro rano wyślę przez posłańca do Rzymu. Pozostała jeszcze jedna sprawa.
–Bracie Rivara, nic już nie poradzimy na to, że los rozprawił się z tą podłą czarownicą. Ale nigdy nie pozwolę, aby śmierć ciała była wyzwoleniem dla diabelskiego ducha. Urządzimy Sermo Generalis jak należy – podkreśliłem zdecy-
105
dowanie, a moje oczy ciskały iskry nienawiści. – Lud Genui otrzyma to, czego pragnie. Zobaczy heretyków na placu.Blask błyskawicy wtargnął przez okna. Na zewnątrz szalała burza równie gwałtowna jak wewnątrz sali. Wstałem, żeby kontynuować.
–Nie pozostawimy czarownicy bez kary. – Podnosząc do góry palec z pierścieniem Chrystusa, nadałem głosowi karcące brzmienie, a nowy błysk pioruna oświetlił mą twarz: – Każę przygotować dodatkowy pal, każę przynieść na plac ciało czarownicy. Nikt nie może się chełpić, że zakpił z Wielkiego Inkwizytora DeGrasso.
Rivara zmarszczył brew.
–Zamierzacie ją spalić w tym stanie?
–Tak, spalę nieżywą. To będzie dobry przykład dla bluź-nierców szydzących z nauk Kościoła.
–Ciało zacznie się jeszcze szybciej rozkładać, kiedy zabierzemy je stamtąd – ostrzegł.
–Nie martw się. Ogień usunie wszelki smród.
–Jak każecie, ojcze przeorze.
Powtórnie przyjrzałem się Rivarze, który usiadł za biurkiem, żeby napisać list, tak jak mu zleciłem, i używał pióra do zanotowania moich poleceń.
–Z czym kojarzy ci się zdanie „milczący jak mnich z nogami kozła" – spytałem wikariusza, bo chciałem wiedzieć, jak dalece sięga jego zdolność rozumienia.
–Ze zdrajcą, ekscelencjo.
–Tak mniemasz? – wolałem się upewnić, choć odpowiedź wydała mi się trafna.
Wikariusza nie zdziwiło moje pytanie.
–Nie bierzcie pod uwagę mojej interpretacji, tylko to, co mówi wam intuicja – odparł Rivara, a w jego oczach odbijał się blask świec.
Wziąłem kartkę z listem czarownicy i powoli przysunąłem do nosa. Poczułem pośmiertny zapach jej grzechu. Zmieniłem się na twarzy.
106
Na koniec poleciłem wikaremu, żeby rano wezwał sędziego do spraw konfiskaty wraz z sekretarzem, który sporządzi wykaz dóbr krewnych i wspólników Isabelli przeznaczonych do konfiskaty na rzecz Kościoła. Tej nocy znów nie mogłem zasnąć na skutek różnych myśli i uczuć, jakie kłębiły mi się w głowie. Dwa ponowne spotkania, równie dla mnie ważne, choć odmiennej natury, miały miejsce tej nocy: z Raffaella, która budziła we mnie miłość, i z Isabella, przeklętą czarownicą, która wiele krwi mi napsuła w początkach mojej działalności inkwizytora. I jeszcze ta druga księga – raz już byłem na jej tropie, nic o tym nie wiedząc… Dodatkowo dręczyły mnie wątpliwości co do roli, jaką w tym wszystkim odgrywa Iuliano. Poprzedniej nocy stwierdził, że Gianmaria był ostatnim z rodu czarowników. Dlaczego mnie okłamał?
14
Noc była zaiste piekielna. Burza ustała o świcie, ale nie mogłem zasnąć. Potrzebowałem spokoju, a w tych okolicznościach tylko przy Raffaelli mogłem odpocząć. Postanowiłem po nią posłać i zaproponować przechadzkę po opactwie. Tym samym nasze pożegnanie nie będzie tak raptowne. Przyszła w towarzystwie wiernego Rivary, który dla niepoznaki narzucił jej na ramiona gruby habit. Spotkaliśmy się na krużganku, skąd widać było tylko skrawek błękitnego porannego nieba, ale oczy napawały się widokiem pięknych dekoracji i romańskich kapiteli. Pragnąłem nacieszyć się jak najdłużej jej obecnością, bo wkrótce miałem ją stracić.Wikariusz zostawił nas samych. Stary krużganek miał dwie kondygnacje; na drugiej były kolorowe witraże z postaciami świętych i dawnych prałatów Kościoła. Cudowne miejsce do nadzwyczajnego spotkania. Odsunąłem nieco kaptur z twarzy dziewczyny – patrzyła z zaciekawieniem, a jej oczy promieniowały niezwykłą energią. Dotknąłem dłonią zaróżowionego,