–Nie jestem wolny. Można powiedzieć, że po dziewięciu latach narzeczeństwa złożyłem Bogu śluby wierności i czystości. Chyba nie chcesz, żebym złamał te śluby.
–Jestem pewna, że Bóg byłby szczęśliwy, gdybyś został ze mną.
99
Przez chwilę pragnąłem, aby to była prawda, ale szybko się zreflektowałem.–Długo nad tym rozmyślałam w czasie podróży. Skoro ty, podobnie jak ja, nigdy nie widziałeś Boga, skąd wiesz, że wasz związek istnieje naprawdę?
–Bo tak mi mówi życie… Tak mi wskazuje serce… Raffaella uśmiechnęła się z przymusem i przełknęła gorycz.
–Nie ma miejsca na miłość w twoim sercu? – zapytała szeptem.
–Nie na taką, o jakiej mówisz – odparłem. – Wszystko oddałem Bogu i jego sprawie.
Podniosłem się z krzesła i usiadłem na łóżku obok niej. Dotknąłem jej dłoni, a potem pogłaskałem po głowie. Miała jedwabiste włosy; przesuwałem po nich palcami, zatrzymując się na zapince, która splatała je na karku.
–Nie kochasz mnie… Nie kochasz mnie ani trochę – powiedziała zahipnotyzowana pieszczotą.
–Owszem, kocham…
–Nie rozumiem. Cieszysz się na mój widok, widzę radość w twoich oczach, ale zamykasz przede mną swoje serce. Wyznaję ci miłość, czego nigdy nie wyznałam żadnemu mężczyźnie, a ty ją odrzucasz. I teraz na dodatek mówisz, że mnie kochasz… Nic nie rozumiem. Nie wiem, czy powinnam się wstydzić, czy litować nad sobą. – Raffaella starała się zachować godnie, choć niewiele brakowało, aby się rozpłakała.
–Kocham cię, ale nie tak, jak byś chciała. Już ci mówiłem, gdybym nie był duchownym, inaczej by to wyglądało. Nie wstydź się i nie użalaj nad sobą. Jesteś dzielną młodą dziewczyną.
Raffaella oparła głowę na mym ramieniu i wyszeptała takim tonem, jakby szła na stracenie:
–Co teraz ze mną będzie?
To pytanie przekonało mnie, że naprawdę była zdecydowana pozostać i wiązała ze mną swoje plany życiowe. Nie liczyła się
100
z odmową. Może zanadto ufała swej urodzie i urokowi osobistemu.–Jutro wyruszysz z powrotem do domu. Odwiezie cię powóz klasztorny z emisariuszem, który przekaże twojemu ojcu list ode mnie z prośbą, aby nie był dla ciebie zbyt surowy.
Dziewczyna nie zrobiła żadnego gestu, tkwiła w milczeniu, oparta o moje ramię. Odsunąłem ją delikatnie i pożegnałem serdecznie, składając na jej czole czuły pocałunek. Następnego dnia rano zamierzałem ją obudzić i pożegnać się przed wyjazdem, a będzie to pożegnanie krótkie i niewinne, nie takie, jakiego by zapewne pragnęła.
Po północy wikariusz kazał mnie obudzić. Gwałtowana burza szalała nad Genuą. Błyskawice strzelały płomieniami w budynki konwentu, pioruny rozbijały się w jego murach. Musiało to być coś pilnego, gdyż w sprawach mniejszej wagi wikariusz poczekałby do wschodu słońca. Ubrałem się szybko i pospieszyłem za wysłannikiem Rivary do sali kapituły, gdzie wikariusz już na mnie czekał.
–Ojcze przeorze! – zawołał na mój widok. – Wybaczcie, że niepokoję was w środku nocy, ale otrzymałem wiadomość nadzwyczaj istotną.
–A więc…? Słucham – powiedziałem, zasiadając za biurkiem.
Rivara odprawił swojego sługę, bo chociaż miał do niego absolutne zaufanie, chciał mi przekazać informacje dotyczące spraw tajnych i zakazanych.
–Pamiętacie czarownicę z Portovenere? – spytał. Blask świec powodował niespokojny taniec cieni na jego twarzy.
–Oczywiście.
–Już nikomu więcej nie zaszkodzi.
–Mamy ją? – spytałem z nadzieją.
–Tak.
101
–To wspaniale – zawołałem usatysfakcjonowany.–Ale to nie wszystko, ojcze przeorze – kontynuował wikariusz. – Od dawna posiadamy spory materiał dowodowy przeciwko niej, ale koronny dowód zdobyliśmy teraz. To list, który ujawnia jej makabryczne intencje w świecie czarów.
–Świetnie – uśmiechnąłem się z satysfakcją. – Kiedy się o tym dowiedzieliście?
–Godzinę temu, ojcze przeorze.
Zapatrzyłem się w płomień świec i dopiero po chwili wróciłem do rozmowy.
–Jak brzmi prawdziwe nazwisko czarownicy? – zapytałem.
–Isabella Spaziani.
–Spaziani… – wymamrotałem z wściekłością, bo było to nazwisko znane mi aż do bólu.
–Znacie ją?
Westchnąłem, kryjąc twarz za wyłogami szlafroka nie tyle z zimna, ile żeby opanować dreszcz, który przeszył mi plecy na dźwięk nazwiska czarownicy. Wydarzenia z przeszłości kłębiły mi się bezładnie w głowie. Moje oczy koloru miodu straciły blask i pociemniały. Rivara przyglądał mi się badawczo, czekając na odpowiedź.