Home>>read Inkwizytor free online

Inkwizytor(3)

By:STURLESE PATRICIO


–Ile mam na to czasu?

–Niewiele. Kilka dni. Zaraz potem wyruszysz z nową misją – odparł Iuliano i jego słowa znowu zasiały we mnie ziarno wątpliwości. A więc to nie wszystko?

–Nowa misja? Jakiego rodzaju? – spytałem zdziwiony. Astrolog milczał, lecz jego oczy błyszczały, jakby odbijał się

w nich ogień trzaskający na kominku gabinetu papieskiego. Odpowiedź otrzymałem jak zwykle od Iuliana.

–Zaraz po autodafe, które urządzisz pierwszego grudnia, wypłyniesz z portu w Genui na pokładzie hiszpańskiego statku. Przez długi czas będziesz poza domem.

–Co ma znaczyć: przez długi czas poza domem? A co z księgą? – Nic nie rozumiałem: każą mi przesłuchać heretyka, żeby dowiedzieć się, gdzie jest księga, mam niewiele czasu na tak trudne zadanie i na tym koniec. Zaraz potem muszę wyruszyć w podróż. Iuliano udał, że nie usłyszał moich pytań; wstał, podszedł do biurka, wziął stamtąd jakiś przedmiot i wyciągnął go w moją stronę.

–To dla ciebie.

Była to skórzana koperta, zamknięta i opatrzona pieczęcią Świętego Oficjum. Na widok naszego godła poczułem dumę i swoisty lęk przed odpowiedzialnością, jaką przyjąłem na siebie.

–Popłyniesz do Nowego Świata – mówił dalej kardynał. – Tu nie chodzi o zwykłą wizytację Świętego Oficjum,





20





nie będzie czasu na procesy… W kopercie znajdziesz polecenia, które wykonasz dokładnie.–Gdzie mam się udać?

–Do świeżo założonej osady franciszkanów i jezuitów w wicekrólestwie Peru, w prowincji Paragwaj, u ujicia Parany, niedaleko Asunción.

–Co mam tam robić? – patrzyłem na niego uważnie.

–Później dowiesz się, jaki jest cel misji – odpowiedział Iuliano tonem nieznoszącym sprzeciwu, ale byłem już zbyt zaskoczony tyloma sekretami, żeby powstrzymać się od pytań.

–Mam wyruszyć w podróż do Asunción, nie znając celu ni przyczyny? \

–Wszystkiego dowiesz się potem – powtórzył Iuliano. – Po powrocie do klasztoru otworzysz tę kopertę i zapoznasz się z jej zawartością. W środku znajdziesz dokładne instrukcje. Teraz nie możesz tego zrobić i na razie nie dowiesz się niczego więcej, ale nie martw się, wszystko wyjaśni się w swoim czasie.

Rósł we mnie niepokój związany z decyzją ojca generała, aby działać i nie pytać, o co chodzi; powietrze gęstniało od spojrzeń rzucanych przez Astrologa i uporczywego milczenia papieża, serce biło mi coraz szybciej.

–Naprawdę każecie mi odbyć długą podróż i nie powiecie, w jakim celu? – podjąłem ostatnią próbę uzyskania odpowiedzi.

–Tak ma być – przeciął sprawę kardynał.

Darko popatrzył na mnie dziwnie. Rygor posłuszeństwa kazał mi zamilknąć, ale przeważyło gwałtowne uczucie buntu i nie mogłem zapanować nad słowami.

–Zaczynać działanie po omacku nie jest moim zwyczajem – wybuchnąłem szczerym gniewem. – Nie jest też zwyczajem Kościoła, jak sądzę, zasłaniać oczy, zamiast je otwierać. Jako Inkwizytor Generalny Ligurii, gorliwy strażnik czystości wiary, czekam, że wskażecie mi wrogów, a nie ciemności.





I 21





Moje słowa zadźwięczały ostro, jakby sztylet przeciął powietrze, dając odpór intrygom Iuliana. W tym momencie papież Klemens przerwał milczenie, potarł brodę i przemówił z rozwagą i zapałem. Miał pomarszczoną, ogorzałą twarz człowieka zbliżającego się do kresu życia.–Teraz widzę, że dokonaliśmy słusznego wyboru – zaczął – i wierzymy, że wykonasz powierzoną ci pracę tak samo gorliwie, jak gorliwie i ślepo służysz Kościołowi ze swego miejsca w klasztorze w Genui. – Głos papieża brzmiał jak cięciwa zniszczonego łuku, gdy ją szarpnąć. – Ludzką i słuszną rzeczą jest niechęć wobec tego co niejasne, ale dziś wzywamy, abyś porzucił takie rozumowanie. Tak postanowiliśmy i tak ma być.

–Oczywiście, Wasza Świątobliwość – odpowiedziałem bez wahania z takim przekonaniem, że Klemens VIII uśmiechnął się nieznacznie, powołując się na zakończenie na jedną ze swych ulubionych alegorii.

–Bracie DeGrasso… Pamiętaj, iż rzymska wilczyca karmi wszystkie swe dzieci tak samo, przeto nie żądaj dla siebie więcej mleka, tylko wysłuchaj braci, którzy zrobili ci miejsce, abyś miał dostęp do jej sutków. Zaufaj nam, nie pozwól, by twoja niepewność zakrywała ci oczy nieistniejącymi zasłonami. W przeciwnym razie możesz stracić wiarę i w zaślepieniu duszy skażesz niewłaściwego człowieka. Jak faryzeusz i oszczerca.

–Tak, Wasza Świątobliwość – wyszeptałem onieśmielony.