Home>>read Inkwizytor free online

Inkwizytor(27)

By:STURLESE PATRICIO






85





jakby wymierzał we mnie niewidoczne sztylety, a oczy… Oczy zawierały groźbę egzekucji. Obok stał nieruchomo w wyczekującej postawie astrolog Klemensa VIII, Darko.–Co za niespodziewana wizyta, ekscelencjo. Nic nie wiedziałem, że zamierzacie mnie odwiedzić – zawołałem od progu.

–Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – odparł. – Decyzję podjąłem nagle.

–Ależ skąd, ekscelencjo. Pewnie jesteście zmęczeni po tak długiej podróży – powiedziałem, zapraszając, aby się rozgościli. Sam też usiadłem koło nich na wprost ognia. – Niech wikariusz dopilnuje, aby przygotowano pokoje dla naszych gości. Klasztor będzie…

–Wyjeżdżamy stąd przed północą – przerwał kardynał.

–Ależ… powinniście odpocząć…

–Jestem przyzwyczajony do takich podróży, bracie DeGrasso – dodał Iuliano. I uśmiechnął się po raz pierwszy.

Darko potwierdził w milczeniu.

Odprawiłem Rivarę i zaraz po jego wyjściu zapytałem:

–No dobrze… czemu zawdzięczam zaszczyt goszczenia was?

–Zdążyliście przesłuchać heretyka? – spytał Iuliano, wstając z miejsca.

–Tak, niedawno skończyliśmy.

–Miło mi stwierdzić, że traktujecie waszą pracę z większą gorliwością, niż myślałem. Co przyniosło śledztwo?

–Wiem, gdzie znajduje się księga.

Kardynał inkwizycji nie mógł ukryć blasku w oczach. Uśmiechnął się nieznacznie, po raz drugi tego wieczoru.

–Gdzie? – spytał astrolog.

–W księstwie Ferrary, w opuszczonym klasztorze benedyktynów.

Iuliano pokiwał głową i przez chwilę wpatrywał się w płonące polana.

–Już posłałem ludzi po tę księgę – dorzuciłem.





86





–Znakomicie – mruknął kardynał.–Jest jeszcze coś do zrobienia? – spytałem retorycznie.

–Co z heretykiem? – wtrącił Darko.

–Wytrzymał dwie sesje. Stawiał opór prawie do końca.

–Poddaliście go torturom? – pytał dalej astrolog.

–Dostał „kołyskę Judasza" i potro. Nie ukrywam, że jest w bardzo złym stanie.

Kardynał rozważał coś w milczeniu.

–Nie dopuszczajcie do niego nikogo – poradził.

–Dopilnujcie, żeby obcięto mu język przed najbliższym Sermo Generalis. Heretyk zasłużył na śmierć na stosie – znów wtrącił Darko. Teraz on wpatrywał się w ogień z roztargnieniem.

–Gianmaria umrze, to nie ulega wątpliwości; niewiele dni dzieli nas od autodafe.

–Coś jeszcze powiedział w czasie sesji? – zapytał astrolog.

–Mówił dziwne rzeczy…

–Co takiego? – Iuliano płonął z ciekawości.

–Mówił o obrzędzie inicjacyjnym… satanistycznym, takim, który otwiera wrota do świata duchowego… Do świata niebezpiecznych filozofii…

–Widać pociągnęliście go za język bardziej, niż było trzeba. – Darko poruszył się niespokojnie w fotelu, wymieniając ukradkowe spojrzenie z Iulianem.

–Co to wszystko znaczy? – spytałem, patrząc na astrologa. Oto nadarzała się sposobność, aby otrzymać odpowiedź.

–To sprawy, których nie znacie. Długo by o tym mówić, nic ciekawego – odparł kardynał.

–Mam dużo czasu, aby was wysłuchać, ekscelencjo. Przecież rzadko się zdarza, żeby heretyk znieważył inkwizytora w czasie sesji, a jeszcze rzadziej, żeby wolał umrzeć, niż wydać zakazaną księgę.

–Naprawdę was znieważył? – zaciekawił się Darko. – Co takiego powiedział?





87





–Czy to ważne? Dość, że znieważył. Papieski astrolog nie ukrywał ciekawości.–Co wam powiedział heretyk? – nalegał.

–Że jestem bastardem.

Kardynał Iuliano spojrzał badawczo. Najwyraźniej wiedział coś, czego nie zamierzał powiedzieć.

–Te słowa nie mają żadnego sensu – uznałem.

–Oczywiście, że nie. Mamy tu jeszcze jeden przykład opętania przez diabła – potwierdził z przekonaniem.

–Więc jak? – szybko nawiązałem do intrygującej mnie sprawy w obawie, żeby rozmowa nie zeszła na inny temat. – O co właściwie chodzi z tą księgą i z tym heretykiem?

Darko nie odpowiedział, wpatrywał się w Iuliana i milczał. Kardynał podszedł do stolika z likierami, które niezawodny jak zwykle Rivara kazał podać zaraz po przywitaniu gości. Zazwyczaj nie podawano napojów w sali kapituły, gdzie członkowie kongregacji dominikańskiej zbierali się na dyskusji o sprawach klasztoru, a do tego nie potrzeba było żadnych rarytasów, tylko to co niezbędne, żadnych luksusów, jakim hołdowały inne klasztory, nie mówiąc już o przybytkach watykańskich. Iuliano dokładnie obejrzał butelki i wybrał jedną z nich. Nalał dwa kieliszki. W powietrzu wisiała cisza wywołana moim pytaniem. Dominikanin wrócił na miejsce i wyciągnął w moją stronę dłoń w rękawiczce, podając mi jeden z kieliszków. Jednocześnie przybliżył swój likier do nosa, delektując się jego aromatem. Wreszcie przemówił: