Home>>read Inkwizytor free online

Inkwizytor(23)

By:STURLESE PATRICIO






74





–Druga rozprawa przed trybunałem Świętej Rzymskiej i Powszechnej Inkwizycji przeciwko Erosowi Gianmarii – zaczął Rivara – odbywa się w izbie tortur na wniosek Inkwizytora Generalnego Angela Demetria DeGrasso. Jako notariusz z upoważnienia Świętego Oficjum poświadczam to wpisaniem do księgi protokołów.Postanowiłem nie siadać, pilno mi było wrócić do zadawania pytań.

–Gianmaria, jest jeszcze czas, aby uniknąć tortur. Oskarżony złoży zeznanie, czy upiera się przy swej niewinności pomimo przedstawionych dowodów?

Eros wisiał związany.

–Nie pragnę bólu… ale przeczuwam, że wasze pytania będą bolesne.

–Na początek dam oskarżonemu jeszcze jedną szansę, kierując się miłosierdziem. Zacznę od pytań bez tortur, lecz jeśli oskarżony zakpi sobie z mej dobrej woli… nie zawaham się użyć surowych metod śledztwa.

Gianmaria nic nie powiedział, tylko spuścił głowę.

–Czy oskarżony przyznaje, że służy demonowi i głosi ohydne nauki związane z jego kultem? – spytałem, marszcząc brew.

–Nie – odpowiedział ledwo słyszalnym szeptem.

–Czy przyznaje się do posiadania ksiąg zakazanych przez Kościół?

–Nie.

–Czy przyznaje się do profanowania cmentarzy urządzaniem czarnych mszy?

–Nie.

Dałem znak wikariuszowi. Pora przystąpić do tortur.

Dwóch strażników wniosło do sali drewnianą piramidę wysokości człowieka, ustawioną na trzech nogach i zakończoną twardym, wygładzonym szpicem. Kat znowu chwycił za sznur, napiął się, aż żyły nabrzmiały mu na czole i podniósł więźnia jeszcze wyżej. Strażnicy popchnęli piramidę, aby znalazła się dokładnie pod Gianmaria. Jeden się wycofał, a drugi smarował





75





olejem drewniany szpikulec i dawał katu znak, że może opuszczać więźnia. Menazzi chwycił swój krucyfiks i odmówił niewyraźnie jakąś modlitwę. Dla człowieka tak wykształconego i spokojnego jak on taka sytuacja była dość kłopotliwa.Strażnik mocno złapał więźnia za uda i nakierował nieruchome ciało opuszczanego coraz niżej Gianmarii, tak aby szpic piramidy znalazł się na wprost wejścia do odbytu. Jeszcze jeden znak, nowe szarpnięcie za sznur i Gianmaria zetknął się z twardym końcem naoliwionego drewna. Strażnik cofnął się, zostawiając Erosa w pozycji idealnej do rozpoczęcia tortury.

–Gianmaria – rzekłem, przerywając ciszę – pytam po raz ostatni… Ufam, że otrzymam szczerą odpowiedź.

Eros oddychał szybko, był przestraszony, pot zalewał mu twarz i pachy pomimo panującego chłodu. Poczuł parcie „Kołyski Judasza" na odbyt i ciało odmówiło mu posłuszeństwa, wszystko wskazywało na to, że zaraz zacznie mówić. Tortura mentalna była najlepszą i skuteczną strategią.

–Gianmaria – kontynuowałem – powiedz mi, gdzie jest Necronomicon.

Eros zadrżał i westchnął przeciągle. Potem spojrzał mi w oczy i gdy już zdawało się, że powie prawdę, nagle jego wzrok znów stwardniał.

–Już mówiłem, że nic o tym nie wiem…

Myślałem, że tego nie wytrzyma, jednak okazał się silniejszy, niż sądziłem, bo chociaż tortura mentalna go osłabiła, miał tyle wewnętrznej siły, że odzyskał nad sobą kontrolę. Rozkazałem strażnikowi poluźnić sznur i opuścić więźnia na „kołyskę". Kiedy to zrobił i koło się obróciło, Gianmaria opadł całym ciężarem na piramidę. Drewniane ostrze zagłębiło się w jego ciele. Odbyt pękł jak sukno rozerwane jednym szarpnięciem.

Przyznaję, że wiele razy słyszałem krzyczących ludzi i nie byłem obojętny na ich lament, choć cudze cierpienie nie robiło





76





na mnie wrażenia, lecz krzyk Gianmarii był nagi i tak przeraźliwy, że pamiętam go do dziś, choć już nic lub prawie nic dla mnie się nie liczy. Po tym krzyku zesztywniał i patrzył tępo w ścianę. Zaraz jego odbyt rozszerzy się jeszcze bardziej, a ból dosięgnie nerek.–Co zrobiłeś ze swoim przekładem Necronomiconu na język włoski? – zagadnąłem przyjaźnie.

Eros nic nie odpowiedział, tylko znów zawył, bo nieznaczny ruch ciała spowodował ostry ból.

–Gdzie ukryłeś tę księgę? Jak powiesz, oszczędzisz sobie cierpień – kontynuowałem.

Eros spojrzał na trybunał, po czym delikatnie, starając się nie zmieniać pozycji ciała, obrócił głowę ku mnie.

–Znieślibyście to dla waszego Chrystusa?

Pytanie zadane ledwo słyszalnym głosem, jakby dobiegał z dna przepaści, przez człowieka z miną błazna na twarzy, wywołało konsternację wśród członków trybunału.

–Co się z nim dzieje, do diaska…? – zawołał zaskoczony Wołchowicz.