Home>>read Inkwizytor free online

Inkwizytor(19)

By:STURLESE PATRICIO


Gianmaria odparł lekceważącym tonem:

–Skąd wiecie, że to wszystko należy do mnie?

–Znaleziono to przy tobie, kiedy zostałeś zatrzymany w Wenecji.

–Kim są Wasze Wielmożności, by przypisywać mi posiadanie takich nędznych rzeczy?

–Jesteśmy zakonnikami. Czyżbyś wątpił w uczciwość

1 bezstronność dominikanów?

–Kłamstwo! To wszystko jest stekiem kłamstw! Wymyślacie dowody, żeby mnie skazać. Sądzicie, że wystarczy kilka kości i garść brudnej czarnej ziemi, aby załatwić całą sprawę…? Jeśli to mają być dostateczne dowody, nie widzę sensu bronić się przed trybunałem, który wierzy w zabobony. Ziemia i kości! Gdzie tu przestępstwo?





64





–Milczeć! – wykrzyknąłem. – Jesteś kłamcą, masz język żmii! Popełniłeś krzywoprzysięstwo, a teraz kłamiesz ustami diabła. Posiadam aż nadto dowodów, by skazać cię za herezję.–To nie są wiarygodne dowody – zauważył czarownik.

–Więc przysięgnij, że to nie są twoje rzeczy – wtrącił Wołchowicz. – Jeśli naprawdę masz czyste sumienie, przysięgnij, że jesteś niewinny!

–Przed tobą nie będę przysięgać! – Gianmaria darł się jak opętany. – Bezczelny, rozpustny Polak… Tobie nie chodzi o doktrynę. Wolisz burdele, ty występny mnichu!

–On bluźni! – ryknął Polak, zrywając się z miejsca. – Znów znieważył trybunał. Trzeba by mu zamknąć usta raz na zawsze. Zasłużył sobie na to. Widzi dowody oskarżenia i nadal kłamie.

–Oświadczam, że dowody, które dotarły do nas z Wenecji, są wiarygodne – musiałem podnieść głos, aby uciszyć ten harmider. – Koniec dyskusji na ten temat. Mamy wystarczające dowody, żeby wykazać, że doszło do herezji.

–Czarnemu Aniołowi potrzebny jest nowy heretyk, żeby go posłać na stos, prawda? – Eros był zdesperowany. – Wasza Miłość stosuje metody, które cuchną…

–Uważaj, co mówisz – poradziłem.

–Niby dlaczego? I tak czeka mnie stos.

–Niewątpliwie, ale zachowaj się jak mężczyzna, a nie jak zatwardziały heretyk – powoli podsycałem w nim gniew.

–A jak byś postąpił na moim miejscu? Zachowałbyś spokój inkwizytora czy też jak każdy człowiek czułbyś strach przed miejscem straceń?

–Postąpiłbym jak Chrystus.

Wreszcie mi się udało osiągnąć to, co chciałem, i Eros sam się pogrążył.

–Chrystus był tchórzem – powiedział przez zęby. Członkowie trybunału zatrzęśli się z oburzenia. – Chrystus wysłuchał diabła na pustyni… Nie wytrzymał śmiertelnych męczarni zadawanych ciału. Chrystus bał się…





65





–To bluźnierstwo! – zawołał znowu Wołchowicz, potrząsając grzywą białych włosów bujną jak u lwa. – Jak śmiesz obrażać Jezusa Chrystusa! Natychmiast to odwołaj!–Bzdury! – warknął Eros. – A może nie błagał, aby go ominął kielich śmierci? Tak czy nie…? Jak to było? – Eros patrzył na nas błyszczącymi oczami, domagając się odpowiedzi.

Spojrzałem na Gianmarię i dalej przypierałem go do muru.

–Nie będziemy dyskutować z kimś, przez kogo przemawia diabeł, bo takie argumenty oparte są tylko na kłamstwie. Jesteśmy teologami, nie musimy wysłuchiwać twoich heretyckich uwag, bo mamy pewność, że właściwie rozumiemy i głosimy Ewangelię.

–Jesteście jak faryzeusze z czasów Chrystusa, wasza wiara jest pełna pustych rytów. I uważacie się za doktorów tego paskudztwa.

–Milcz! – rozkazałem surowo. Miałem dość zniewag tego bluźniercy.

–To herezja! – wybuchnął Polak. – Sam się oskarża w ten sposób! Bluźnił przeciwko osobie Chrystusa! Czysta herezja!

Polak się mylił, bo heretyk, chociaż bluźnił, nie przyznał się do winy.

–Czy przyznajesz, że jesteś heretykiem?

Mimo rozdrażnienia Gianmaria powstrzymał swój język w samą porę. Spojrzał na trybunał i burknął:

–Nie… Jestem takim samym katolikiem jak Wasze Wielmożności.

Zarządziłem przerwę, żeby na nowo przemyśleć moją strategię. Zależało mi na tym, żeby go osaczyć, ale nie tak szybko, bo zanim się przyzna, najpierw musi ujawnić swój sekret. Krótki odpoczynek posłużył mi do opracowania architektury pułapki, która powoli pozbawi go tupetu i wpędzi w zamęt. Stanąłem na wprost przestępcy i poprowadziłem dalszy ciąg przesłuchania.

–Czy spotkałeś w swoim życiu bogatych ludzi?





66





–Chyba tak – wymamrotał Gianmaria. – Znałem takich, którzy pławili się w luksusie.–Co cię z nimi łączyło? Przyjaźń?