–Nazwisko? – zapytał oskarżonego notariusz. Wszyscy znaliśmy nazwisko przestępcy, jednak było to
pytanie, które należało odnotować w aktach przesłuchania. Przestępca również wiedział, że wiemy, jak się nazywa, lecz zachowywał się, jakby o tym nie myślał.
–Eros Gianmaria – zawył, pokazując zgniłe, brudne zęby. Notariusz przystąpił do czynności formalnych. W nisko
sklepionej sali, oświetlonej trzema świecznikami, rozbrzmiewały słowa po łacinie, choć samo przesłuchanie miało się odbyć w języku włoskim.
–Dnia dwudziestego szóstego listopada, roku Pańskiego tysiąc pięćset dziewięćdziesiątego siódmego w godzinach po-
56
południowych rozpoczyna się posiedzenie czcigodnego Trybunału Świętego Oficjum Ligurii przeciwko Erosowi Gianmarii oskarżonemu o czyny przeciwne wierze. Odtąd wszystko, co powie oskarżony, będzie uznane za dowód jego niewinności lub winy. Przesłuchanie prowadzi przewodniczący trybunału, Inkwizytor Generalny Angelo Demetrio DeGrasso. Jako notariusz z upoważnienia Świętego Oficjum poświadczam to wpisaniem do księgi protokołów.Żałobna cisza zapadła w sali po słowach notariusza. Podniosłem oczy i spojrzałem prosto na oskarżonego.
–Zaczynam przesłuchanie w imię Kościoła. – Zrobiłem pauzę i wpatrywałem się w niego jeszcze baczniej, po czym odezwałem się mocnym głosem, od którego dudniło w całej sali: – Proszę mi powiedzieć, Gianmaria… Dlaczego postawiono cię przede mną?
Nie podnosząc oczu, oskarżony wybełkotał, mieszając dialekt wenecki ze źle wymawianymi słowami włoskimi.
–Naprawdę nie wiem. Myślałem, że wy to wiecie, bo ja nie zrobiłem nic złego.
Gianmaria pozostawał przez dłuższy czas w zamknięciu bez konkretnego oskarżenia. Takie postępowanie było typowe i na ogół skuteczne, żeby zachęcić do rachunku sumienia i wyznania poczynionego w efekcie samotnych rozmyślań.
–Daliśmy ci możliwość obrony. W tych dniach otrzymałeś w celi świeczki, papier, pióra i atrament. Dlaczego nie skorzystałeś z tej cennej możliwości?
Najwyraźniej Eros postanowił nie pokazywać swego oblicza, bo głowę miał pochyloną i włosy spadały mu na twarz.
–Ten trybunał nie wierzy w moje słowa… W gruncie rzeczy nie wiem, czego ode mnie chce. Czekacie tylko na moje potknięcie, żeby mnie skazać. A teraz pytam… Czy tak ma wyglądać uczciwy proces? Podrzucacie mi pióra i papier, wiedząc, że nie mam nic więcej prócz suchego chleba i brudnej wody… Obrona? O jakiej obronie mówicie? Dla waszych wielmożności liczą się takie słowa, które mnie pogrążają, tylko
57
takie, za które można mnie skazać. Kiedy wołam, że jestem niewinny… wasze uszy są jak z kamienia… Traktujecie mnie jak kłamcę. Inkwizytorze DeGrasso, nie każcie mi się bronić na piśmie, bo mam złe wspomnienia.–Jesteś oskarżony o herezję – kontynuowałem – o wiarę i nauczanie niezgodne z tym, co głosi Święty Kościół. Co ty na to?
Przestępca wziął oddech, spojrzał na trybunał i skierował się do mnie.
–Chciałbym wiedzieć, kto mnie oskarża, bo nie czuję się winny heretyckich wierzeń ani czynów.
–Dobrze wiesz, Gianmaria, że świadkowie są pod naszą ochroną i zabrania się mówić o nich w procesie. Ale proszę mi wierzyć, to są porządni ludzie. A może mi nie wierzysz?
–Oczywiście, że tak, Wasza Miłość. Szczerze wierzę w to, co mówicie – wymamrotał Gianmaria, patrząc w podłogę.
–Idźmy dalej. Twierdzisz zatem, że oskarżenia są fałszywe i świadkowie kłamią…
–Nie wiem, czy kłamią, ale jestem pewien, że się mylą – odparł Gianmaria, przerywając mi. –
–Jeśli twierdzisz, że ludzie, którzy oskarżają cię o herezję, mylą się, to znaczy, że rzucają oszczerstwa i w konsekwencji okłamują czcigodny trybunał.
–Nie mówię, że okłamują. Mówię, że się mylą.
–Nie mylą się…! Sam sugerowałeś, że ich oskarżenia są kłamliwe – stwierdziłem energicznie.
–Tak, Wasza Miłość… Kłamią. Proszę mi wybaczyć, że się plączę, ale prosty ze mnie człowiek, nie umiem mówić ani rozumować jak Wasze Wielmożności, nie jestem doktorem ani prawnikiem.
–Skoro jednak niektórzy ludzie oskarżają cię o herezję – wtrącił niespokojnie Wołchowicz – to co masz na swoje usprawiedliwienie, Gianmaria.
Eros nie przejął się tym pytaniem i zwlekał z odpowiedzią.
–Proszę ich o to zapytać… Tych, co rzucają kamieniem,
58
a sami, jak się zdaje, są bez grzechu – odparł wreszcie, podrapał się po nosie i znów zapadł w milczenie; wciąż wpatrywał się w podłogę i nie przejawiał ochoty do rozmowy. To był właściwy moment, aby kontynuować przesłuchanie.–Gianmaria… jesteś oskarżony o uprawianie czarów, posiadanie i rozpowszechnianie zakazanych książek, udział w obrzędach satanistycznych i przede wszystkim o okrutne morderstwa, które popełniłeś w imię swych heretyckich wierzeń. Czy to prawda?