Spojrzałem znacząco na benedyktyna, żeby dać mu do zrozumienia, że wchodzi na niebezpieczny teren.
–Jestem inkwizytorem i robię to, co uważam za stosowne – odpowiedziałem, patrząc prosto w jego jedyne oko.
–W takim razie jeszcze mniej rozumiem te ukradkowe sesje. Inkwizytor powinien zabrać ze sobą notariusza.
333
–Widzę, że śledzicie mnie nieustannie.–Już mówiłem, że taka jest moja praca – oznajmił bezczelnie.
–Bracie Evola, odwiedziłem więźnia sam, bo tak postanowiłem. A o co chodzi?
–Tak się nie postępuje, ekscelencjo. Nie mogę wam nakazać przestrzegania przepisów, ale uprzedzam, że sporządziłem notatkę w księdze notarialnej, którą przekażę przełożonym po powrocie do Rzymu.
Spuściłem głowę i uśmiechnąłem się do siebie; musiałem mu pokazać, kto tu ma wyższą pozycję.
–Bracie Evola, gdybym chciał, mógłbym odebrać wam funkcję notariusza, wziąć na to miejsce jakiegoś podoficera po studiach i trzymać was w zamknięciu do końca wyprawy.
–Wiem – powiedział Neapolitańczyk – jesteście inkwizytorem, a ja tylko notariuszem. Będę wam służyć, dopóki nie wrócimy do Europy, ale nasi przełożeni dowiedzą się o wszystkim i nie muszę dodawać, że wasza postawa jest dość podejrzana.
–To moja sprawa i proszę się nie martwić. Dobrze wiem, przed kim odpowiadam, i znam swoje kompetencje.
–Nie rozumiem, ekscelencjo…
–Po prostu uprzedzam: nie przebierajcie miary, bo nie zadrży mi ręka, by was zamknąć na cały czas podróży powrotnej. Czy wyrażam się jasno?
Evola nie odpowiedział; popatrzył na mnie jak morderca, który chętnie by zaspokoił swój zbrodniczy instynkt, ale który musi się pohamować, bo moja śmierć zależała od czegoś, co wykraczało poza nas obu.
–Jestem miłosierny – kontynuowałem – dopóki mogę, ale gdy nie ma innego wyjścia, zamieniam się w Angela z sesji tortur i wtedy nie przekonują mnie słowa, tylko jęki. Wolę uznać, że jeszcze nie przekroczyliście granicy, i potraktować was łaskawie. Dlaczego tak was niepokoją moje wizyty u heretyka?
334
Notariusz przyjął łagodniejszy ton po wysłuchaniu mej groźby i postanowił zmienić swą postawę, toteż odpowiedział pokornie:–Chciałbym wiedzieć, o czym z nim rozmawialiście. Tylko tyle.
–Przepytywałem heretyka, żeby otrzymać informacje o towarzyszących mu jezuitach – skłamałem, próbując pokazać Evoli, że lepiej być ze mną niż przeciwko mnie, bo przynajmniej można uzyskać odpowiedź. Nieważne, że daleką od prawdy.
–Dwie wizyty tylko w tym celu? Nie było innych tematów?
–Nie. Dlatego obyłem się bez was.
–Nie pytaliście go o księgi – zaatakował Neapolitańczyk. Nie uwierzył mi ani na jotę.
–Sądzicie, że trzeba mi więcej informacji o księgach, aby obwinie tutejszych jezuitów i wywieźć ich do Rzymu? Czyż nie otrzymałem instrukcji, żeby nie pytać o księgi, tylko je znaleźć i zabrać w drogę powrotną razem ze wszystkimi, którzy są w to zamieszani. Temat ksiąg uważam za zamknięty. O czym jeszcze miałbym rozmawiać z Tamim? – Tym razem moja wypowiedź zabrzmiała bardziej przekonująco, ale Evola był uparty.
–Jakie decyzje podjęliście wobec innych jezuitów?
–Jutro zostaną uwolnieni.
Evola skamieniał. Tego już nie mógł strawić.
–Chcecie uwolnić jezuitów? Przecież mieliśmy zawieźć ich do Rzymu, gdzie zostanie podjęta decyzja.
–Nie widzę dostatecznych powodów, aby tak zrobić.
–Nie…? Proszę wybaczyć, ekscelencjo… zapomnieliście o ostatniej pieczęci?
–Pamiętam jak ojczenasz. I mogę to zaraz wyrecytować: „Wasza rola polega na skonfiskowaniu i deportowaniu dwóch ksiąg wraz z przeorem, duchownym jezuitą, który nazywa się Giorgio Carlo Tami i jest bezpośrednio odpowiedzialny za ukrywanie poszukiwanych przez nas ksiąg. Władze cywilne są zobowiązane udzielić wam wszelkiej pomocy potrzebnej do
335
wykonania tej pracy, ale nie zwołujcie trybunału i nie urządzajcie żadnego autodafe. My we właściwym czasie zrobimy to w Rzymie przy pomocy wyspecjalizowanych prawników i teologów". Jedynym odpowiedzialnym jest Tami. Zapewniam brata, że wiem, co mówię, i długo zastanawiałem się nad tą decyzją.–Skąd mam mieć taką pewność? – Evola upierał się przy swym stanowisku.
Zanim odpowiedziałem, uśmiechnąłem się ironicznie.
–Racja, bracie. Jak się nad tym głębiej zastanowić, to rzeczywiście powinienem był was zabrać ze sobą. Ale co się stało, to się nie odstanie i teraz pozostaje wam tylko zaufać moim słowom.