Libia uśmiechnęła się uprzejmie i usiadła.
Kolacja upłynęła szybko. Zabawiliśmy nieco dłużej deserze, dopóki były na stole słodkie pomarańcze. Właścrw mógłbym rozmawiać jeszcze dłużej, ale potrzebowałem począć, a przy pełnym żołądku łatwiej o dobroczynny Podziękowałem za kolację i pożegnałem się do nasi dnia, który był dniem mojego wyjazdu. I poszedłem korytarzem do mojego pokoju.
Tę noc pamiętam jak dziś. Wiem, że człowiek musi uci się na własnych błędach, ale mam też świadomość, że nych błędów nie da się naprawić, bo mamy je we i krew nie pozwala nam z nich się wyrwać. Na przed przyjazdem do Rzymu miałem zapowiedź i przeczu tej ostatniej nocy u D'Alemy. Jednak postanowiłem rzu wyzwanie intuicji i nie zmieniłem zamiaru zatrzymania w tym domu. Wówczas przyszedł Szatan i zamieszał O] nem. A ja uległem.
Leżałem po ciemku pod trzema grubymi kocami; nie umi powiedzieć, czy to było na jawie, czy już we śnie, na ciei granicy oddzielającej świadomość od nieświadomości. Sca jaka pojawiła się nagle w mej głowie, była realna i jak
Libia nakładała mi na talerz powoli i z uwagą, szepcząc przy tym coś› czego nie mogłem we śnie zrozumieć. Nalała mi trochę wina i podsunęła bochenek chleba. Wyglądało na to, że nikogo więcej nie ma przy stole ani w całym domu, tylko my dwoje. I nie było w tym nic dziwnego. Zapytałem o córkę, Libia odpowiedziała, ale znów nie zrozumiałem co, jakby mówiła jakimś dziwnym dialektem, w jednym z martwych języków pierwszych mieszkańców Rzymu. Kiedy ponownie napełniała mój talerz, pochyliła się nad stołem, a ja opuściłem wzrok na jej dekolt. I ujrzałem ruchliwe, jędrne
piersi.
mc
se
Libia wciąż coś szeptała niezrozumiale, uśmiechając się za razem, gdy przyłapywała mnie na ukradkowym podglądaniu jej piersi. Znów pochyliła się, a dekolt rozsunął się jeszcze bardziej. Wcale jej to nie przeszkadzało, nawet się nie pra zarumieniła. Była spokojna. Wstałem od stołu lekko zmieszany i ponowiłem pytanie o córkę; wtedy dotarło do mnie to, co lówiła, i zrozumiałem słowa tkwiące w mych uszach od początku kolacji. „Całe popołudnie myślałam, na co miałbyś "… Libia spojrzała na mnie agresywnie brązowymi wzięła w dłonie obleczone sukienką piersi, ścisnęła i złączyła obie, żeby pokazać, jakie są wspaniałe, a jednocześnie iowtarzała: „Całe popołudnie myślałam, na co miałbyś ochotę" szeptała: „Podobają ci się?", podsuwając mi je coraz bliżej, icymi rękami rozsznurowałem jej gorset i zsuwałem sukien-z ramion, aż spadła na podłogę. Nagość białych i krągłych liersi odebrała mi resztki rozsądku.
Nie musiałbym sobie nic wyrzucać z powodu tego jednego mu, gdyby nie to, że przestał być snem i zamienił się w pożąda-ie umyślnie podtrzymywane. Nie spałem aż tak głęboko, by zasłużyć na rozgrzeszenie, mogłem się obudzić, gdybym chciał, te wolałem eksplorować najciemniejsze zakamarki mojego
tępn‹ochotę"
ciemny oczami
peyi
Drżąc
tydzie kę
ni,
ale
afc estestwa.
Przyciągnąłem do siebie żonę mojego przyjaciela, całowałem żywi1 dotykałem dłońmi całego ciała. Chyba sprawiło jej to przyjem-
42
43
ność, bo w odpowiedzi poszukała mojego krocza namięti i z pośpiechem. Podniosła mi habit i pieściła ze znawstwa patrząc na mnie oczami ladacznicy. Jak rozjuszona czarov Delikatnie popchnąłem jej głowę w dół, do moich bic Wsadziłem penisa w jej usta, a ona otuliła go wilgom^ płaszczem języka. Wessała łapczywie i patrzyła, mioti oczami płomienie, od których mógłbym spłonąć jak na stos Wiedziałem, co chcę zrobić, popchnąłem ją w stronę sti i złączyliśmy się na nim jak czarownica z inkwizytor małżonka z przyjacielem, dwoje ludzi pragnących za rozkoszy; naszą jedyną myślą była doktryna ciała. Jej pie poruszały się gwałtownie; mogłem napatrzeć się do woli i j z nich, co było równie upajające jak wino, które rozlało się stole. Libia zamknęła oczy i wbiła mi paznokcie w plecy, i znać, że osiąga stan ekstazy. Potem leżała naga i uległa, pozostałem w niej, kołysany drganiami ciepłej pochwy, aż j końca. Ta chwila trwała w moich myślach nieskończenie dh Libia podniosła się, zebrała z podłogi porozrzucane ubr i z uśmiechem położyła dłoń na swych udach, wyczuwa opuszkami palców resztki mojego nasienia. Rzuciła poro miewawcze i tajemnicze spojrzenie, wzięła mnie za rękę i 1 się odwrócić.Z tyłu stała Raffaella, świeża, młoda i całkiem Dziewczynka w stadium dojrzewania, w której pulsov kobiecość, budząc zachwyt długimi nogami i zgrabnjj piersiami o różowych sutkach. Patrzyła na mnie w mile niu, jakby z wyrzutem, a matka pytała, głaszcząc jej ra na: „Nie masz ochoty pocudzołożyć teraz z Raffaella? chcesz zostawić w niej swego nasienia?". Krople mc soków nie obeschły jeszcze na jej udach, gdy wtem Li\ wykrzywiła twarz, błysnęła białkami oczu i z diabels uśmiechem wykrzyknęła głosem, który nie należał do „Zostaw w spokoju Necronomicon".