Home>>read Inkwizytor free online

Inkwizytor(103)

By:STURLESE PATRICIO


Po tych słowach Martinez spiął konia i oddalił się galopem. Byliśmy o krok od celu. Serce waliło mi z euforii; czułem, że zbliża się finał.

Świątynia była częścią osady, w której dało się dostrzec skromne początki cywilizacji. Kościół z czerwonej gliny był największą budowlą w samym jej centrum. Resztę zabudowań stanowiły kryte liśćmi chaty dookoła niewielkiego placu. Kiedy tam weszliśmy, w oknach pojawiło się na chwilę kilka głów; byli to groźni Guarani, którzy schronili się tu przed ulewą. Widać było po ich minach, że nasza obecność nie wróży niczego dobrego, raczej zapowiada rygory, których od dawna się bali. Patrzyli na nas w milczeniu jak jaguary gotowe do ataku. Wyglądało to groźniej, niż się spodziewaliśmy.

Martinez rozkazał zająć świątynię. Dwudziestu najlepszych ludzi poumieszczał w portyku, a reszta pilnowała placu. Żołnierze patrzyli z bliska na synów dżungli, dając im znaki, żeby pozostali na swych miejscach i się nie wtrącali. Kiedy wszyscy żołnierze zajęli wyznaczone stanowiska, Martinez kazał postawić na ziemi moją kabinę. Dziesięciu kuszników osłaniało moje wyjście i eskortowało do drzwi świątyni. Wyczuwało się dokoła panikę: to nie była chrześcijańska osada, sami tubylcy, żadnego białego człowieka jak okiem sięgnąć.

–Zostanę na zewnątrz – powiedział Martinez, nie ukrywając zafrasowania. – Dopilnuję porządku na placu. Zostawiam Waszej Ekscelencji straż przyboczną. Są na wasze rozkazy.





299





Przywołałem notariusza i zarządziłem, że wchodzimy do świątyni. Pięciu żołnierzy ruszyło do przodu z obnażonymi szpadami, nacierając na solidne drzwi. Tak się to wszystko zaczęło.





40





–Co to za gwałt! Czy nie widzicie, że to Dom Boży?! – zawołał wysoki, szczupły mnich, wychodząc naprzeciw szpadom.Kazałem schować broń i wysunąłem się do przodu, żeby zabrać głos. Ten człowiek miał rację, to był Dom Pański. Czuło się to w powietrzu, którym oddychaliśmy. Nie powinno się tu wyciągać broni.

–To nie gwałt – odparłem i wyjaśniłem krótko – przybywamy w imieniu Świętej Inkwizycji, żeby przejąć budynek i całą osadę.

Braciszek zdziwił się niepomiernie.

–Święta Inkwizycja? Co ma do roboty Święta Inkwizycja na tych mokradłach?

Zdjąłem kaptur i obejrzałem wnętrze kościoła, zanim odpowiedziałem:

–Nazywam się Angelo Demetrio DeGrasso, jestem Inkwizytorem Generalnym Ligurii. Od tej chwili kościół przechodzi pod mój zarząd. Będzie tymczasową siedzibą inkwizytora. Nakładam areszt na was i wszystkich zakonników, którzy tu się znajdują.

Osłupiały mnich zdołał jedynie unieść brew i zawołać:

–Aresztujecie mnie?

–Wasze nazwisko? – zapytałem, nie odpowiadając wprost na jego pytanie.

–Nuno Goncalves Dias Macedo – odparł.

–Portugalczyk – pomyślałem głośno, bo to nie był człowiek, którego szukałem.





300





–Tak. Jestem Portugalczykiem, panie DeGrasso..– Mieszka jeszcze ktoś w osadzie oprócz tubylców?

–Tak, dwóch braci.

–Czy są tu gdzieś w tej chwili? Portugalczyk zawahał się, ale odpowiedział:.– Tak, ekscelencjo.

–Gdzie?

–W zakrystii albo w swoich celach, nie wiem dokładnie.

–Czy któryś z nich nazywa się Giorgio Carlo Tami? – pytałem dalej.

–Tak.

–Tak? – powtórzyłem, nie dlatego bym wątpił, ale wydawało mi się zbyt proste, że człowiek, którego mam przesłuchać i zatrzymać, znajduje się w zasięgu ręki.

–Powiedziałem tak, ekscelencjo – zdenerwował się Portugalczyk. – To Włoch, jeśli chcecie wiedzieć.

–Gdzie jest zakrystia?

–Po waszej prawej stronie, za tamtymi drzwiami – powiedział Macedo, wskazując na drzwi przy głównym ołtarzu.

Kazałem żołnierzom iść za mną i skierowałem się do drzwi, ale otworzyły się, zanim do nich doszedłem, i wyszedł z nich inny zakonnik.

–Co tu się dzieje? – wykrzyknął.

Rozpoznałem nieomylnie akcent saksoński, a więc nie był Włochem. Dwóch żołnierzy natychmiast podeszło go zatrzymać – nie stawiał oporu.

–Jak się nazywasz, bracie? – spytałem.

–Ojciec Lawrence Killimet, jezuita. Dowiem się wreszcie, co to za zamieszanie?

–Gdzie jest Włoch? – zapytałem.

–Giorgio…?

–Giorgio Carlo Tami. Jest tutaj?

–Kto o niego pyta? – spytał Saksończyk nieufnie. I usłyszał w odpowiedzi:

–Inkwizycja.





301





Ojciec Killimet spojrzał na Portugalczyka, po czym wskazał na drzwi w jednej z bocznych naw świątyni.–U siebie – mruknął.