Odkąd dominikanin Bartolome de las Casas zadenuncjował nadużycia popełniane wobec Indian od początku konkwisty Nowego Świata, za każdym razem, gdy zakładano nowe miasto i organizowano władzę dla terytoriów przygranicznych, Kościół wysyłał duchownych z misją ewangelizowania i chronienia tubylców. Wiedziałem, że franciszkanie przybyli na te ziemie w rok po założeniu Asunción w tysiąc pięćset trzydziestym siódmym roku i utworzyli w prowincji zwanej Guaira kilka osad, gdzie uczyli Indian Guarani wiary katolickiej, uprawiania roli, rzemiosła i innych przydatnych rzeczy. Niektórzy – jak Luis Bolanos – nauczyli się mówić tak jak Guarani i nawet
292
spisali katechizm w ich języku. Jakże inna była to praca w porównaniu z działaniem inkwizycji.Kapitan Martinez posłał do przodu dziesięciu żołnierzy, piętnastu innych stanowiło eskortę dla nas i pozostałych dwudziestu żołnierzy, z czego czterech pilnowało więźnia. Tak oto zamieniłem piekło statku na spacer po ogrodzie czyśćcowym.
Z nadejściem nocy wszystko się pokomplikowało. W godzinę po zachodzie słońca zdechła nam jedna koza. Po prostu opadła z sił, pogryziona przez komary, i z jękiem pełnym skargi wydała ostatnie tchnienie. Następnie Martinez poinformował, że należy zgasić wszystko, co się świeci – pochodnie, kaganki oliwne, lampy – aby nie przyciągać więcej komarów; pozostało nam jedynie światło księżyca, lecz i tak nie ustały ataki tych przeklętych owadów, dla których podobno nawet pancerz zbroi nie stanowił dostatecznej przeszkody. Na dodatek jaguary tylko czekały nocy, żeby zapolować na taką łatwą zdobycz i pożywić się smacznym Hiszpanem, utuczonym na szynkach i dobrym winie.
Podchodząc do mojego powozu, kapitan zakomunikował, że muszę go opuścić, bo jest za duży i za ciężki, żeby przedzierać się nim przez dżunglę. Tak więc zdjęto mu oś i koła, odwiązano konie, i ustawiono kabinę na dwóch długich drągach, robiąc z niej coś w rodzaju lektyki. Niosło ją na swych barkach ośmiu żołnierzy. Byłem gotów się założyć, że każdy z tych zmęczonych Hiszpanów myślał tylko o tym, aby przy pierwszej nadarzającej się okazji porzucić inkwizytora i jego skrzynie gdzieś w zaroślach, ale żaden nie dał tego po sobie poznać. Evola postanowił odbyć podróż na grzbiecie muła, osłaniając się szczelnie swym benedyktyńskim habitem, który chronił przed żarłocznymi komarami, ale zarazem powodował gęste poty, odwadniające organizm.
Idąc za radą kapitana, zasunąłem kotary w oknach kabiny i upewniłem się, że z zewnątrz nie widać nawet iskry światła.
293
Zapaliłem lampkę oliwną i dałem odpocząć plecom z westchnieniem, które zrodziło się w piersi i zgasło w ustach.Trzeci list otworzył mi oczy. Rzeczywistość była bardzo podobna do tego, co napisała Anastasia. Od początku podejrzewałem jakąś zmowę; pierwszy napomknął o spisku Piera Del Grandę, a potem potwierdziła to w swym liście Anastasia. Czas przekonać się, o czym pisze mój mistrz. Byłem na ziemiach wicekrólestwa, a więc mogłem przeczytać jego list. Wyciągnąłem go ze skrzyni. Intrygował mnie równie mocno jak zalakowane koperty inkwizycji, ale miałem nadzieję, że będzie mniej enigmatyczny. Jednak najpierw nalałem do kieliszka ostatnie krople krystalicznej grappy, powoli wysączyłem i dopiero wtedy rozciąłem brzeg koperty.
Genua, 30 listopada roku Pańskiego 1597
Mój drogi, czcigodny i umiłowany uczniu,
Po tym, co Ci wreszcie wyznałem, a ukrywałem to tak długo, aby dać Ci możność całkowitego ukończenia formacji, nie dla laurów naszego Kościoła, lecz w sensie duchowym, co potrafi ocenić tylko oko mistrza, dziś pragnę powiadomić Cię o jeszcze jednej sprawie.
Stwierdzam i oświadczam, że Twoja formacja jest już kompletna i teraz Twoją główną powinnością jest służyć naszemu bractwu Corpus Carus, które działa jako ukryta masoneria w łonie Kościoła.
Ja wykonałem swoje zadanie najlepiej, jak umiałem: wykształciłem Cię, ukierunkowałem, chroniłem i otaczałem opieką. Nie sprzeciwiałem się, kiedy odkryłeś w sobie powołanie do czynienia sprawiedliwości; pozwoliłem Ci wyjść spod moich skrzydeł do dominikanów. Ale wiem, że nasza więź nigdy nie osłabła pomimo długich okresów niewidzenia się w ostatnich latach.
Moja miłość do Ciebie sprawiła, że długo pozostawałeś
294
w nieświadomości, a w dniu, gdy dowiedziałeś się prawdy o swoim pochodzeniu, zniszczyłem wszystko, czego sam Cię kiedyś nauczyłem. Ta prawda przez lata spędzała mi sen z powiek i nie pozwalała widywać Cię tak często, jak obaj byśmy tego chcieli. Zresztą nigdy nie zamierzałem ukrywać jej przed Tobą dłużej, niż to było konieczne. Tak postanowiłem już wtedy, gdy po raz pierwszy ujrzałem Cię w klasztorze zawiniętego w całun z trumny matki. Teraz gdy z moich ust poznałeś długo skrywaną w mym sercu prawdę, wzywam Cię do wypełnienia misji, do której jesteś przeznaczony; misji w służbie Naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, w służbie jego Kościoła i naszego bractwa Corpus Carus, które tak bardzo potrzebuje Twej pomocy.Podniosłem głowę znad listu i w zdumieniu popatrzyłem na płomień lampy. O co tu chodzi? Czyżby mój mistrz oszalał?